wtorek, 1 kwietnia 2014

Epilog.

Paraliżujący strach, przeszywający od czubka głowy aż po palce.
Obawa przed odrzuceniem, zranieniem, nieodwzajemnionym uczuciem.
To jej nie dopadło. Bardziej bała się tego, że może stracić swojego przyjaciela. Z każdym dniem tęskniła za nim, jednocześnie unikając go jak ognia. 
"Poza tym... ja się dla niej nie liczę, więc nie ma o czym mówić."
Może gdyby wiedziała wcześniej, to nie krążyłaby po krakowskim parku, a siedziałaby u niego w Zakopanem i mówiła mu, jaka jest dumna z jego pierwszych występów na Igrzyskach i że za 4 lata będzie jeszcze lepiej?
Wyjęła telefon z kieszeni spodni, po czym wybrała dobrze jej znany numer. 
Jeden sygnał, drugi, trzeci...
- Słucham?
- Możemy się spotkać? Będę za dwie godziny w Zakopanem. 
- W porządku. Tam gdzie zawsze?
- Tak. Tam gdzie zawsze.

*

Siedziała przy stoliku w zakopiańskiej kawiarni, czekając na Kubę, który po chwili wpadł do środka i przywitał się z Lizą, po czym usiadł naprzeciw niej. Ten moment musiał w końcu nadejść, bo ileż można uciekać i unikać siebie nawzajem?
- Chciałbym cię przeprosić za Maję - przerwał ciszę, która zapadła między nimi. - Mówiła mi, że z tobą rozmawiała. Nie zrozum jej źle, ona jest naprawdę sympatyczną, ale nadopiekuńczą osobą.
- Rozumiem, nic się nie stało - rzekła, po czym wydała z siebie ciche westchnięcie. - Cieszę się, że w końcu możemy pogadać.
- Zachowywałem się jak smarkacz.
- Trochę.
- Już nie będę, mamo.
- Kuba... - pokręciła głową ze śmiechem, ale szybko spoważniała. - Między mną a Maćkiem do czegoś doszło.
- Wiem - odparł, bacznie ją obserwując.
- Domyśliłam się, aczkolwiek chciałam byś usłyszał to też ode mnie - wyjaśniła. - Do tego dowiedziałam się od Dawida, że... No... Pomóż!
- Liz, ja to zauważyłem już dawno. I wiem, że ty go też - powiedział z wymownym uśmiechem na twarzy. 
- Pozjadałeś wszystkie rozumy Kubusiu, hm? - wybuchnęła śmiechem, totalnie się rozluźniając. - Co to się z nami podziało?
- Nie mam bladego pojęcia - odpowiedział i też się zaśmiał. - Przepraszam cię za wszystko. Za to, że się nie odzywałem, że milczałem, że nie porozmawialiśmy o tym już dawno.
- Przepraszam, że nie powiedziałam o Marcinie wcześniej i wolałam wszystko załatwić w pojedynkę. - Zwiesiła głowę, nie mogąc znieść jego smutnego wzroku. - I przepraszam, że...
- Daj spokój, Liz. Nie wracajmy już do tego - przerwał. - Dużo się między nami wydarzyło, ale to co się stało, to się nie odstanie. Oboje musimy iść naprzód.
- Tak łatwo ci przychodzi mówienie o tym...
- Wcale nie. Poznałem Maję w naprawdę beznadziejnym dla mnie momencie. Rozstanie z tobą, coraz gorsze skoki - miałem ochotę to rzucić i mieć wszystko w dupie.
- I wtedy pojawiła się ona.
- Eliza, to nie tak, że ja o tobie zapomniałem, wręcz przeciwnie - wyznał, ujmując jej dłoń. - Gdzieś w środku nadal cię kocham, ale to już nie jest to. Poza tym... jest na świecie osoba, która zrobiłaby dla ciebie wszystko, bylebyś tylko była szczęśliwa.
- Ja się boję - powiedziała drżącym głosem. - Boję się, że coś pójdzie nie tak i nasza przyjaźń na tym ucierpi.
- Wasza przyjaźń cierpi teraz, kiedy oboje milczycie - zganił ją Kuba. - Elizka, nie zatrzymasz miłości. Tak było, jest i będzie.

*

Nacisnęła klamkę i weszła do środka z sercem walącym jak młot. Leżał na łóżku, czytając książkę i słuchając muzyki, przez co nawet nie zauważył jej przyjścia. Dopiero gdy podeszła bliżej, ściągnął słuchawki i odłożył lekturę na stolik nocny. 
- Nie spodziewałem się ciebie tutaj - powiedział, uśmiechając się lekko. - Wszystko w porządku?
- Musiałam uporządkować parę spraw - odparła, po czym usiadła obok niego. - Przepraszam - wydusiła z siebie, nie odrywając wzroku od jego oczu. 
- Za co? - zdziwił się, nic nie rozumiejąc.
- Ty się jeszcze pytasz za co? - oburzyła się. - Maciek, okłamywałam cię, unikałam, igrałam z twoimi uczuciami i zdecydowanie zbyt rzadko mówiłam ci, jaka jestem wdzięczna, że jesteś obok mnie.
- Oh - wydał z siebie zaskoczony wyznaniem przyjaciółki. - Więc już wiesz?
- Wiem.
- I?
Świat zniknął, rozpłynął się, na tę parę sekund, gdy ich usta złączyły się w czułym pocałunku. Niepotrzebne były żadne słowa czy zapewnienia - wystarczał uśmiech Elizy, który pojawił się na jej twarzy, kiedy już oderwała się od Maćka. Nic więcej.

Nie zatrzymasz miłości - ona rodzi się w nas,
Nie zatrzymasz miłości, bo miłość zatrzyma czas.

* * *

Nie, to nie jest żart na Prima Aprilis. :)
Wybaczcie, że pojawiam się po 3 tygodniach nieobecności i rozstaję się z wami z epilogiem, który mógł być lepszy, tak samo jak całe to opowiadanie. 
Chciałabym wam podziękować, że byliście tutaj i czytaliście historię Kocurów i Elizy. Gdyby nie wasze słowa i komentarze, to chyba bym tego nie skończyła.
Jeśli ktoś dalej chce czytać moje blogspotowe wypociny to zapraszam na opowiadanie o Nataszy, Kubackim i pewnym zagranicznym skoczku: wherever-you-will-go.blogspot.com :)

wtorek, 11 marca 2014

Rozdział 10.

Po Turnieju Czterech Skoczni i lotach na Kulm przyszedł czas na konkursy rozgrywane w Wiśle i Zakopanem. Kibice skoków narciarskich z niecierpliwością czekali na te zawody, kiedy to będą mogli dopingować swoich ulubieńców na żywo, a nie przed telewizorami. Co prawda nastrój burzył kolejny w tym sezonie upadek Thomasa Morgensterna, skoczka z Austrii, który w Polsce był bardzo lubiany. Tym razem kibice nie zawiedli, powstało kilka różnych akcji dla Morgiego, by okazać mu swoje wsparcie.
Skoczkowie również nie mogli się doczekać tych kilku dni w Polsce, choć polskich kibiców można było spotkać wszędzie, to jednak nigdzie nie było tak wspaniałej atmosfery jak we własnym kraju, zwłaszcza na Wielkiej Krokwi, która nazywana była mekką polskich skoków narciarskich. Smaczku konkursom w Polsce dodawał fakt, że po ich zakończeniu Łukasz Kruczek miał ogłosić kadrę na Igrzyska Olimpijskie w Soczi. Pewniakiem był Kamil, ale co z pozostałymi? Opcji było wiele, jeśli ktoś chciał zawalczyć o wyjazd do Rosji miał ku temu ostatnią okazję. A kto ostatecznie będzie walczyć medale? O tym wszyscy mieli dowiedzieć się za parę dni, a póki co trzeba się cieszyć tym, co miało nastąpić, czyli rywalizacją w dwóch konkursach indywidualnych i konkursie drużynowym w Polsce.
I wszystko byłoby pięknie, gdyby nie fakt, że Maciek się rozchorował i leżał w łóżku, przez co był w fatalnym humorze i warczał na wszystkich. No, prawie wszystkich, bo zawsze był wyjątek od reguły. 
- Pan Kotek był chory i leżał w łóżeczku. I przyszedł pan doktor. - usłyszał znajomy głos, to też natychmiastowo odwrócił się w stronę drzwi. - Jak się masz, koteczku?
Brunet spojrzał na stojącą w progu Elizę, którą wyraźnie bawił widok chorego skoczka. Zbliżyła się i usiadła na brzegu łóżka, po czym niepewnie złapała bruneta za dłoń. 
- Lepiej odkąd przyszłaś - odpowiedział i się uśmiechnął.
- Rozumiem, gorączka nadal cię trzyma - stwierdziła ze śmiechem. - Nie zabawię tu długo, ale spokojnie, w sobotę i w niedzielę będę krzyczeć najgłośniej jak się da.
- Trzymam cię za słowo - odrzekł, gładząc kciukiem wierzch jej dłoni. Spojrzał na jej lekko zarumienioną twarzyczkę, z której nie schodził uśmiech. - Może coś obejrzymy?
- Zgoda, ale ja wybieram!
Maciek próbował protestować, za co oberwał poduszką. Nie chciał dawać łatwo za wygraną, lecz nawet łaskotanie i dźganie tym razem nie pomogło, więc musiał uszanować wybór swojej przyjaciółki w kwestii filmu. Na szczęście w swojej kolekcji nie posiadał żadnych łzawych komedii romantycznych, więc następne 2 godziny spędzili oglądając "Fight Club".

*

Pod skocznią roiło się od fanów skoków przyodzianych w biało-czerwone barwy, którzy z niecierpliwością czekali na początek niedzielnego indywidualnego konkursu w Zakopanem. Padający deszcz i silny wiatr uniemożliwiały rozpoczęcie zawodów, przez co wszystko się przesuwało i irytowało wiele osób. Mimo tego wszyscy starali się nie zważać na to i po prostu dobrze się bawić, wyczekując na rozpoczęcie konkursu, który miał być zwieńczeniem małego polskiego touru, ale niestety nic nie poszło po myśli organizatorów. Skoczkowie musieli walczyć o odległości, lecz była to walka z wiatrakami. Roztapiający się śnieg przeszkadzał w odbiciu się z progu, co odczuli Thomas Diethart i Andreas Wellinger. Co więcej: zostali dopuszczeni do powtórzenia swoich skoków, jednakże nie przyniosło to lepszych efektów. Denerwowali się kibice, trenerzy, jak i zawodnicy. W końcu postanowiono nie przeciągać tego dłużej i wyniki pierwszej serii były ostatecznymi. Na podium znaleźli się kolejno: Anders Bardal, Peter Prevc i Richard Freitag. Najlepiej z Polaków uplasował się Maciek, który zajął miejsce 10, ze skokiem na odległość 126,5 metra.
Eliza i Ewa przyglądały się temu cyrkowi z niedowierzaniem i zdenerwowaniem. Skakanie w takich warunkach nie należało do bezpiecznych. Widać było, że organizatorom zależy na przeprowadzeniu chociaż jednej serii dla tych 20 tysięcy kibiców, którzy zgromadzili się tego dnia w Zakopanem. Nie wszystko poszło jak po maśle, ale teraz kibice wyczekiwali decyzji sztabu trenerskiego odnośnie Igrzysk Olimpijskich.
Dziewczyny kręciły się w pobliżu skoczni, gdy wtem podeszła do nich nieznajoma dziewczyna. Na oko miała jakieś dwadzieścia lat, była wysoką brunetką i lustrowała wzrokiem Kalinowską, która próbowała przypomnieć sobie, czy skądś ją zna. Bez skutku.
- Możemy pogadać? - zapytała chłodno. - W cztery oczy. - uściśliła, spoglądając kątem oka na żonę Stocha. 
- Emm, okej. - Eliza zawahała się przez moment. Nie znała tej dziewczyny, nie wiedziała jakie ma wobec niej zamiary i czego się spodziewać. Z drugiej strony zżerała ją ciekawość, czemu chciała z nią porozmawiać? Ewa uśmiechnęła się do przyjaciółki pokrzepiająco i ruszyła w stronę domku polskiej kadry. - Mogę wiedzieć, z kim mam do czynienia?
- Do niczego ci się ta informacja nie przyda, więc się nie trudź - odparła i widać było, że to nie będzie miła pogawędka. - Chciałam ci tylko oznajmić, że masz się więcej do Kuby nie zbliżać. Jest szczęśliwy bez ciebie.
- Oh, on cię tutaj przysłał?
- Nikt mnie nie przysłał. Stosuj się do tego, co powiedziałam, jeśli chcesz jego dobra. 
Nieznajoma popatrzyła na Liz wilkiem i to można by uznać za jej pożegnanie, bowiem chwilę później minęła oszołomioną Elizę i ruszyła ku wyjściu ze skoczni. 
Nic z tego nie rozumiała. Kim była ta dziewczyna? I jakim prawem jej rozkazywała? Miała świadomość tego, że Jakub był na nią wściekły, ale czy nie mogli załatwić tego jak dorośli ludzie? 
- Czemu jesteś tutaj sama? 
Odwróciła się i zobaczyła za sobą Kubackiego. Po jego twarzy widać było, że nie może się doczekać, aż zostaną podane nazwiska, a jego znajdzie się wśród nich. Ostatnio pokazywał się z dobrej strony i miał nadzieję, że uda mu się wskoczyć do składu na Igrzyska Olimpijskie, lecz chętnych było kilku, zaś miejsc tylko pięć.
- Um, a co ty tutaj robisz? Nie powinieneś być teraz z chłopakami? - odpowiedziała pytaniem na pytanie. 
- Musiałem iść na krótki spacer i przemyśleć parę spraw - odparł i się uśmiechnął. 
We dwójkę powolnym krokiem poszli w stronę domków, milcząc jak zaklęci. Ciszę postanowił przerwać Dejvi, ale gdyby wiedział jakie będą późniejsze konsekwencje jego słów, to trzymałby język na kłódkę.
 - Więc... Ty i Maciek?
- Słucham? - zdziwiła się i wybałuszyła gały. - Nie wiem, co masz na myśli?
- Rozumiem, że się jeszcze kryjecie, bo Maniek krył się długo, ale wszyscy cieszymy się waszym szczęściem!
- Dawid, ja i Maciek nie jesteśmy razem.
Ups, Kubacki, chyba się zagalopowałeś!

* * *

Dejvi papla. Dejvi papla, co śnił mi się kilka dni temu. Dejvi papla, z którym jechałam karocą i zostawił mnie w środku lasu. Dejvi papla, który ma jutro urodziny, więc 100 lat Dzióbacki. :D
A jak już jesteśmy przy Dzióbao, to zapraszam na prolog nowego opowiadania, gdzie Dawida będzie dużo, ale nie tylko jego, więc: wherever-you-will-go.blogspot.com :)
No i co, kochane... Zostały nam loty i Planica. A potem ryk w poduszkę i odliczanie do LGP. W sobotę byłam w Zako na Kontynentalu i widziałam Romorena. W locie, ale czuję się spełniona. :D
I przepraszam, jeśli u kogoś nie skomentowałam rozdziału, ale zazwyczaj rozdziały czytam na telefonie, a z niego nie chcą się dodawać komentarze. :(

poniedziałek, 3 marca 2014

Rozdział 9.

I nastał ten dzień.
8 stycznia 2014 roku.
Z uśmiechem na ustach stwierdziła, że szybko przeleciały jej te dwadzieścia dwa lata życia, ale nie była niezadowolona. Może było jej trochę przykro, bo prawdopodobnie spędzi je sama. Ewka była zajęta, ale obiecała jej, że jakoś się zrehabilituje. Pomimo wczorajszych prób dodzwonienia się do Kuby, on nadal nie odbierał i traciła nadzieję. Maciek trenował, bo za kilka dni znowu mieli wylecieć do Austrii. Zawsze mogła wpaść do rodziców, lecz wiedziała jak to będzie wyglądać: zmartwiona mama będzie dopytywać się, czy wszystko w porządku, zaś tata wyciągnie stare albumy i będzie skazana na oglądanie kompromitujących zdjęć z dzieciństwa. Co nie byłoby taką złą opcją, bo przynajmniej by się pośmiała, lecz nie tak wyobrażała sobie spędzenie tegorocznych urodzin.
Poza tym... leżenie na kanapie, obżeranie się czekoladą i oglądanie po raz kolejny tych samych odcinków "Jak poznałem waszą matkę" nie było taką złą opcją. I z początku wszystko układało się w porządku, dopóki Elizy nie zmorzył sen i nie zasnęła podczas oglądania jednego ze swoich ulubionych seriali.
Drzemała spokojnie, gdy nagle poczuła jak ktoś dotyka jej policzka. Powoli podniosła powieki, zamrugała kilkukrotnie, by upewnić się, że to na pewno nie sen. Przy kanapie klęczał, rozbawiony widokiem śpiącej dziewczyny, Maciek.
- Nie chciałem cię budzić, bo tak słodko spałaś - oznajmił, szczerząc się. - Ale są twoje urodziny, więc nie pozwalam ci tak się obijać.
- To mój dzień, tak? To spędzam go na kanapie - odparła i odwróciła się plecami do niego, na co ten zareagował łaskocząc ją i doprowadzając do dzikiego wierzgania nogami. - No przestań, ty cholero jedna!
- Przestanę, jeśli ze mną pójdziesz.
- Uparciuch z ciebie.
- No chodź, leniu, rusz dupę.
Liz wywróciła oczami i podniosła się z kanapy. Poszła do swojego pokoju, przebrała się w bardziej wyjściowe ciuchy, po czym wróciła do salonu, gdzie czekał na nią Maciej. 
- A tak w ogóle - odezwała się, kiedy zakładała kurtkę - jak wszedłeś do mieszkania?
- Ma się swoje sztuczki - odrzekł, uśmiechając się tajemniczo.
- Hm, pomyślmy. Daria dała ci klucz? - zapytała, a widząc jego minę zaśmiała się triumfalnie.
- Zamilcz.
Oboje wybuchnęli śmiechem i wyszli z mieszkania Kalinowskiej. Brunet pociągnął przyjaciółkę w stronę Rynku Głównego, nie uchylając nawet rąbka tajemnicy, jakie ma plany co do dzisiejszego dnia.

*

Malaga bez dwóch zdań była ulubioną kawiarnią Elizy, co żadnego z jej znajomych nie dziwiło. Była to przyjemna knajpka, składająca się z 3 niewielki salek oraz tarasu, gdzie ludzie przesiadywali w upalne letnie dni. W tle zawsze leciała muzyka w rytmach latino, aż noga sama chodziła i chciałoby się potańczyć. Na każdym stoliku znajdowała się paląca świeczka, co dodawało klimatu temu miejscu. 
Maciej postanowił zafundować Lizie urodzinową czekoladę z lodami i bitą śmietaną, co nie było niczym nowym, bo rzadko kiedy zamawiała cokolwiek innego. Zajadali się swoimi deserami, rozmawiając i żartując, chcąc jak najlepiej wykorzystać dzisiejszy dzień. 
- Dobra, co będziemy robić poza obżeraniem się? - zapytała, odstawiając pusty pucharek. 
- Zobaczysz - odparł tajemniczo. - Idziemy?
Pokiwała głową z aprobatą, po czym oboje wstali i zaczęli zbierać się do wyjścia. Gdy znaleźli się już na zewnątrz, brunet wyciągnął z kieszeni kolorową chustę, którą chciał przewiązać Elizie oczy, lecz ta cały czas się wzbraniała.
- Błagam, nie wrzucaj mnie do Wisły! - krzyknęła rozbawiona. - Daj mi jeszcze pożyć.
- Dam ci pożyć, jeśli nie będziesz mi ciągle uciekać - odpowiedział z powagą. W końcu dała się złamać i zawiązała sobie materiał na głowie tak, że od tej pory Maciek został jej przewodnikiem. - Obiecuję, spodoba ci się.
Nie miała pojęcia dokąd ją prowadzi, ani gdzie jest. Zdawała się na Mańka, który po raz kolejny wpadł na jakiś szatański pomysł i za żadne skarby świata nie chciał zdradzić dokąd ją zabiera. Wiedziała jedynie, że po krótkiej przechadzce wsiedli do autobusu, a po upływie jakichś dwudziestu minut z niego wysiedli. 
- Jesteśmy na miejscu - odezwał się, tym samym pozwalając jej ściągnąć przepaskę. - I jak?
- Balon? Zwariowałeś! - wydarła się na stojącego obok chłopaka. - Ty mówisz poważnie?
- Nie zabrałbym cię tu, gdybym żartował.
Młodszy z braci Kot podszedł do kręcącego się w pobliżu mężczyzny, przywitał się i przez chwilę rozmawiał. Eliza czekała niecierpliwie na rozwój wydarzeń. Nie ukrywała się, że trochę ją to przerażało, choć nie miała problemów z lataniem samolotami. Ale balon? To była kompletnie inna historia.
Jednakże jej obawy zniknęły, gdy razem z Maćkiem poszybowali w górę. Nie ma co, skoczek dopiął wszystko na ostatni guzik, bo nikogo poza nimi tutaj nie było. Unosili 185 metrów nad ziemią i mogli podziwiać piękno Krakowa. 
Brunet przyglądał się z jaką radością w oczach spoglądała na krajobraz miasta. Uwielbiał patrzeć na jej uśmiech, który nie schodził jej dzisiaj z twarzy. Cieszył się, że mógł spędzić z nią te parę godzin i ją uszczęśliwić. Niepewnym krokiem zbliżył się do niej i objął ją w pasie, opierając brodę na jej ramieniu. 
- Jak ci się podoba? 
- Jest wspaniale.
Dziewczyna odwróciła się przodem do Macieja, nie wyplątując się z jego objęć.  Ich spojrzenia się spotkały i trwali w tym przez kilka krótkich chwil. Maciek niepewnie założył kosmyk brązowych włosów za jej ucho, uśmiechając się przy tym lekko. Eliza wpatrywała się w skoczka, analizując każdy najmniejszy detal jego twarzy. Chciała mieć Maćka blisko siebie, bo przy nim czuła się bezpiecznie, mogła skryć się w jego ramionach i zapomnieć o całym złu tego świata. Nie miała żadnych obaw czy zawahań. Nie dzisiaj i nie teraz. Pragnęła uczynić ten wieczór jeszcze piękniejszym. I widziała w jego brązowych ślepiach, że oboje pragnęli tego samego. Nachylił się i pocałował ją, a ona wplotła rękę w jego włosy, nie pozwalając mu odejść nawet na krok. Kolejny łapczywy  pocałunek, kolejny uśmiech, kolejne spojrzenie. Wyszeptała "dziękuję za wszystko" i wtuliła się w niego, ciesząc się tą chwilą.

* * *

Słodko aż do porzygu, no ale musiałam, tak długo planowałam ten rozdział, haha.
A ten balon widać ode mnie ze szkoły. I kiedyś sobie nim polecę. Z kimś. ;>
Co do Lahti to trochę mieszane uczucia, super że Kamil odpalił i plastron do niego wrócił.
Mam ochotę wydrapać oczy hejterom Prevca. 
Koniec moich wywodów, do następnego. :)

poniedziałek, 24 lutego 2014

Rozdział 8.

- Kilka lat temu ja i moja rodzina przechodziliśmy przez ciężki okres. Tata stracił pracę i wyszło na jaw kilka spraw, które przed nami zatajał. Przede wszystkim nie powiedział nam o swoich długach. Ja dopiero zaczęłam studia, pensja mamy nie wystarczała i do tego Daria wyjechała. Nie mogłam patrzeć na to, co się dzieje i pożyczyłam pieniądze od Marcina. 
- Dlaczego robiłaś z tego tajemnicę? Czemu nas okłamywałaś? - oskarżycielski ton Kuby potęgował jej poczucie winy. - Myślałem, że nam ufasz.
- Zrozumcie mnie, to jest bardziej skomplikowane - westchnęła ciężko, starając się powstrzymać łzy. - Przepraszam.
Jakub pokręcił głową rozczarowany postępowaniem Elizy. Dziewczyna spuściła głowę by uciec od oskarżycielskich spojrzeń stojących przed nią Kotów. Maciek cały czas milczał, sam nie wiedząc co o tym wszystkim myśleć. Ciszę panującą w pomieszczeniu przerwało głośne trzaśnięcie drzwiami, które sygnalizowało, że Marcin już poszedł. Jako pierwszy pokój opuścił Kuba, posyłając Elizie złowrogie spojrzenie. 
Szatynka zerknęła na Maćka, który po chwili podszedł do niej i przytulił do siebie. Gest skoczka zaskoczył Kalinowską, ale przylgnęła do niego i wtuliła się, pozwalając sobie na zmoczenie jego koszulki łzami.
- Cii, dziecino - szepnął z czułością. - Spłacisz Marcina i będzie dobrze. Pogodzisz się z Kubą, przejdzie mu.
- Maciek, ja... - głos jej się załamał. - Przespałam się z Marcinem.

*

Płatki śniegu tańczyły i wirowały na zewnątrz, by koniec końców spaść na ziemię. Z każdą minutą robiło się coraz bielej i bajeczniej, a Kraków wyglądał jak okryty białą kołderką. Wiele osób nie dostrzegało piękna tej pory roku, z utęsknieniem wyczekiwali aż w końcu będzie wiosna i będą mogli schować kurtki, czapki i szaliki z powrotem do szafy. Eliza miała na ten temat odmienne zdanie. Z uśmiechem wpatrywała się w krajobraz za oknem. Zawsze lubiła zimę i wydarzenia z nią związane: święta, skoki i zbliżające się nieubłaganie 22 urodziny. W obliczu ostatnich tygodni potrzebowała jakiejś odskoczni, jaką był wspólna podróż z rodzicami do Londynu, gdzie spędzili Boże Narodzenie z Darią, jej mężem i dwójką dziećmi.
Od wyjawienia przykrej prawdy Kuba nie chciał na nią patrzeć, ani tym bardziej rozmawiać. Maciek wrócił niedawno z Turnieju Czterech Skoczni, zbliżały się konkursy w Polsce, zaś kilka tygodni później długo wyczekiwane Igrzyska Olimpijskie. Starał się dzwonić codziennie, by spytać jak się czuje. Ale ona nie potrafiła wyznać mu całej prawdy. O wiele łatwiej było powiedzieć, że jest w porządku, niż jakby miała się rozwodzić na kilka godzin ile by dała by ktoś skonstruował wehikuł czasu. 
Leżała na łóżku, gdy usłyszała dźwięk dzwonka. Powolnym krokiem powlokła się otworzyć, choć nie była w nastroju do odwiedzin. 
- Wyciągam cię na spacer!
Ewka tryskała radością i zazdrościła jej tego. Miała u swego boku wspaniałego męża, który zrobiłby dla niej wszystko, rozwijała swoje pasje i choć czasem bywało ciężko to ona i Kamil razem z tego wychodzili. A ona? Straciła Kubę przez swoją głupotę. Przez tę durną umowę jaką zawarła z Marcinem, którego chciała już nigdy nie spotkać. Maciek spłacił znajomego Elizy z czasów licealnych, nie chcąc słyszeć o żadnym oddawaniu pieniędzy. Była niezwykle wdzięczna skoczkowi za to, co dla niej zrobił, lecz tego co się stało nie można już wymazać.
Liz dała się w końcu namówić na krótkie wyjście, skoro Ewa już pofatygowała się do Krakowa. 
- Uśmiechnij się! - zawołała blondynka i pstryknęła jej fotkę. Kalinowska z trudem powstrzymała się od komentarza, lecz zdawała sobie sprawę, że Ewa robi to po to, aby przywrócić ją do żywych. - Kochana, no nie bądź taka.
- Nie umiem inaczej - odparła z bezradnością w głosie. - Spieprzyłam wszystko.
Stochowa pociągnęła przyjaciółkę na pobliską ławkę. Eliza przeczuwała co teraz nastąpi: pouczający monolog ze strony fotografki, podczas którego Liz będzie kiwać głową ze zrozumieniem, bo blondynka będzie mieć rację, jak zwykle.
Ale ona - ku zdziwieniu brązowowłosej - tego nie zrobiła, zamiast tego wyjęła z torebki zdjęcie i jej wręczyła. Eliza wzięła od niej fotkę, nie bardzo rozumiejąc, o co w tym chodzi. Na fotce były one dwie w towarzystwie Kotów, Kamila, Piotrka, Dawida i Grześka Miętusa. Dobrze pamiętała ten dzień - to wtedy Maciek poznał ją ze swoją skoczną ferajną i ich partnerkami. Radośni, bez trosk, pełni marzeń, celów i pragnień. Tacy właśnie byli jeszcze dwa lata temu. Nic nie zapowiadało tego, że ich relacje się tak skomplikują.
- Nie chcesz tego stracić, prawda? - spytała Ewa, choć odpowiedź była jasna, więc po chwili dodała: - Zadzwoń do Kuby.
- Próbowałam, bez skutku. Nie chce ze mną gadać - powiedziała gorzko, a łza spływająca po jej policzku spadła na trzymaną w ręku fotografię. - Co mogę jeszcze zrobić?
- Walczyć.
Miała rację. Znowu.
- Dobrze, zadzwonię do niego wieczorem.
- Zuch dziewczyna - zaśmiała się Ewa. - Chodź, idziemy na kawę.
To powiedziawszy podniosły się z ławki i w o wiele lepszych humorach podążyły w kierunku krakowskiego rynku.

*

Wgapiał się w ekran komórki, wahając się czy po raz enty czy dobrze robi, ale przecież kto nie ryzykuje ten nie zyskuje, prawda? Tak więc po kilku sekundach wykręcał numer do dziewczyny, podekscytowany jak mały dzieciak przed 6 grudnia. 
- Słucham? - na dźwięk jej głosu uśmiechnął się sam do siebie. No patrz pan, zwariował!
- Cześć, Maja. Dasz się wyrwać jutro do kina? - zapytał, bojąc się odmowy z jej strony.
Cisza po drugiej stronie. Cisza, której nie mógł znieść. Cisza, która w niczym mu nie pomagała. Może ona nie chciała się z nim widzieć, a on się wygłupił? Cholera...
- Pewnie. 
Nie wierzył własnym uszom. A jednak! 
- Wpadnę po ciebie o 18, okej?
- Będę czekać z niecierpliwością.
- Ja również. Dobranoc.
- Dobranoc.
Miał ochotę wybiec przed dom i wykrzyczeć światu, jak bardzo cieszy się na spotkanie z niedawno poznaną brunetką. Jego radość przerwał dźwięk telefonu, a na wyświetlaczu pojawiło się imię "Eliza", jednakże bez wahania odrzucił połączenie, wyłączył urządzenie i schował do kieszeni dla świętego spokoju.

* * *

Ram pam pam!
Dziękuję, dziękuję, dziękuję. Wy wiecie za co. 
Zostawiam was z tym czymś powyżej, z czego jestem w miarę zadowolona.
Igrzyska były piękne, najlepsze i nie wiem, kiedy to tak szybko zleciało...
A jutro kwali, w środę konkurs, myślałam, że nie wytrzymam! :D
Dobra, nie rozwodzę się więcej, do następnego. :)

piątek, 14 lutego 2014

Rozdział 7.

- Daria!
Chyba cały hotel i pół okolicy go słyszało. Rozbawiona dziewczyna przytuliła się do skoczka, po czym pociągnęła go za sobą do pustego pokoju Kamila i Jaśka. 
- Minę miałeś bezcenną - powiedziała i się zaśmiała. - Więcej rozpaczliwych wiadomości w życiu nie widziałam! Zapchałeś mi skrzynkę e-mailową!
- Wybacz, ale to naprawdę poważna sprawa - usprawiedliwiał się. - Nie sądziłem, że z tego powodu przylecisz z Londynu do Lillehammer.
- Jeśli w grę wchodzi bezpieczeństwo mojej siorki, to poleciałabym nawet i do Kambodży.
Maciej musiał przyznać, że trochę stęsknił się za Darką. Może nie łączyła ich taka więź jak z Elizą, lecz z pewnością mógł na nią liczyć, gdy wpadł w tarapaty. Tak miało być i tym razem, dlatego też zaczął opowiadać o "misji", jaką starsza Kalinowska miała wypełnić.

*

Po powrocie z zajęć natychmiast pomaszerowała do sypialni z zamiarem odespania ostatnich bezsennych nocy. Niestety, zamiast odpłynąć do krainy Morfeusza, tuliła głowę do poduszki i pozwoliła łzom płynąć po jej policzkach. Małe kropelki spadały na poduszkę, mocząc materiał poszewki i zostawiając kilka maleńkich plamek. Czuła się bezsilna i samotna, przytłoczyło ją to wszystko, lecz tak musiało być, przynajmniej na razie. Po tym jak wygadała się Ewie miała nadzieję, że żona Stocha wymyśli coś i pomoże jej się z tego wyplątać. Nie wyobrażała sobie, że mogłaby stracić Kubę i Maćka, byli dla niej zbyt ważni. Wiedziała, że musi walczyć i robiła to każdego dnia. Bo w życiu nic nie przychodzi łatwo, nie od razu ktoś zostaje mistrzem i trzeba ciężko pracować. Niekiedy zdarzało się, że harowanie jak wół nie przynosiło efektów lub były one marne. Tym razem tak być nie mogło. Postawiła sobie jasny cel: musi pokonać przeszkody jakie stanęły na jej drodze, a następnie wrócić do normalnego funkcjonowania. Nagle usłyszała jak drzwi do mieszkania się otwierają i ktoś wchodzi do mieszkania. Przestraszona podniosła się z łóżka, po czym skierowała się do kuchni.
- Cześć młoda.
Daria wyjęła dwa kubki z szafki, by po chwili wrzucić do nich torebki z herbatą. Nieco oszołomiona Eliza przyglądała się swojej o rok starszej siostrze, nie wiedząc skąd się tu wzięła, dlaczego tu jest i czemu jej nie uprzedziła. 
- Wchodzisz do mieszkania i przyprawiasz mnie o zawał, po czym pytasz, czy chcę herbaty? - oburzyła się młodsza Kalinowska. - Szczyt wszystkiego!
- Przypominam ci, że to gniazdko było kiedyś moje - odparła, uśmiechając się pod nosem. - Maciek odchodzi od zmysłów, niedługo mu wypadną wszystkie włosy z głowy, a wiadomo że łysego Mańka fanki nie będą chciały. 
- Prosiłam go, żeby na razie dał mi spokój, jaki on jest uparty! 
- Bardziej interesuje mnie powód dla którego Maciek miał się od ciebie odsunąć.
Eliza wpatrywała się w kubek, chcąc uciec od świdrującego wzroku siostry. Upiła kolejny łyk herbaty, westchnęła ciężko i spojrzała na wyraźnie zaintrygowaną Darię, której zaraz mina zrzedła.
- Marcin jest w Krakowie.

*

Życie jest jak puzzle. Przez wiele lat układamy sobie wszystko, kawałek po kawałku. Zdarza się jednak tak, że ktoś przychodzi i rozwala to, co tak długo budowaliśmy. Za nic ma nasze starania, pojawia się i niszczy z chytrym uśmieszkiem na twarzy. I wtedy trzeba zacząć od nowa. Okazuje się, że niektóre kawałki przestały pasować i już nie współgrają ze sobą tak, jak kiedyś.
Bał się. Bał się, że kawałek z Elizą przestał pasować i już nigdy nie będzie. Ich przyjaźń wisiała na włosku, a najgorsza była świadomość, że nie mógł z tym nic zrobić. Odcięła się od niego i Kuby, co wprawiło ich w smutek, lecz bardziej martwiło ich zachowanie dziewczyny. Nagle z dnia na dzień obwieściła im, że tak musi być i koniec. Zero jakichkolwiek wyjaśnień, które im się przecież należały. Na domiar złego jedno z ich kół ratunkowych - jakim miała być żona Stocha - wiedziała, co jest przyczyną tego całego zajścia, ale nic nie chciała powiedzieć. Pal licho te ich kobiece sekreciki! Trzeba było więc sięgnąć po inne koło. Tym razem na pomoc przyszła Daria, siostra Elizy, jednak ona również nie mogła pisnąć ani słóweczkiem, jedynie zapewniła braci, że Liz tego nie chciała i wkrótce im to wytłumaczy. 
Było jeszcze wcześnie, gdy Kuba jak torpeda wpadł do pokoju Maćka, który jeszcze smacznie spał. No, a przynajmniej spał, dopóki jego starszy brat nie postanowił mu zrobić pobudki. Akurat dzisiaj, kiedy nie miał treningu rano, tylko popołudniu. Jakub doprawdy nie okazywał za grosz współczucia dla niewyspanego Mańka i kazał mu się jak najszybciej ogarnąć.
- Koniec tego, jedziemy do Elizki - rzekł stanowczo i ściągnął kołdrę z Maćka. - Sznela, zbieraj się!
- Nie mów do mnie po niemiecku o godzinie 7 rano, jeśli chcesz jeszcze żyć - burknął Maniek, po czym poszedł wziąć szybki prysznic.
Sytuacja z Elizą ciążyła obu braciom, którzy przez kilka zaskakujących decyzji dziewczyny zbliżyli się do siebie i rozmawiali ze sobą częściej. Tak jak to było zanim starszy z braci Kot związał się z Kalinowską.
Maciek zjadł szybko śniadanie i dołączył do Kuby, który czekał na niego w swoim samochodzie. Chwilę później ruszyli spod domu w stronę w Krakowa. 

*

Daria i Eliza siedziały na kanapie, wgapiając się w telewizor, jednak obie nie mogły sobie znaleźć miejsca. Kiedy rozległ się dźwięk dzwonka obie jednocześnie poderwały się na równe nogi, by pobiec i otworzyć. W ostateczności starsza z sióstr pokwapiła się i pobiegła do drzwi.
- Powaliło was?! - krzyknęła na stojących na progu Maćka i Kubę. - Nie możecie teraz tu być.
Ci jednak nic sobie z tego nie zrobili i weszli do mieszkania, jakby nigdy nic. Liz spojrzała na nich przerażonym i błagalnym wzrokiem, dając im jasno do zrozumienia, że muszą stąd jak najszybciej wyjść.
- Masz nam wszystko wyjaśnić. Teraz - oznajmił ostrym tonem Jakub. 
- Chłopaki, obiecuję, że wam to wytłumaczę, ale nie dziś i na pewno nie teraz - odparła Eliza łamiącym się głosem. Wtem po raz kolejny rozległ się dźwięk dzwonka. - Cholera!
Skoczkowie spoglądali na dziewczyny, które były spanikowane. Darka pchnęła Lizę i skoczków w stroję sypialni, a sama postanowiła zmierzyć się z problemem, z jakim przyszło się zmierzyć. 
Zamknęli się w pomieszczeniu. Teraz już nie było odwrotu. Przyszedł czas prawdy.

* * *

Złote skoki, złoty bieg. Nie wiem co mogę jeszcze napisać, jestem dumna z Kamila i Justyny, wylałam wiele łez szczęścia. To coś pięknego, historia się pisała na naszych oczach.
Co do rozdziału to nie powala na kolana. Nie miałam w tym tygodniu zbyt wiele czasu, ale nie chciałam zostawiać takiej pustki, bo ferie mi się kończą i ósemkę dodam dopiero za tydzień, chyba że nauczyciele nas nie przycisną od razu.
Dziękuję, dziękuję, dziękuję za każdy komentarz, za każde słowo, za wszystko! Jesteście niesamowici. ♥

piątek, 7 lutego 2014

Rozdział 6.

Wpadł wściekły do domu, burknął coś na powitanie i zaszył się na górze. Nikt dawno nie widział go w takim stanie, co wprowadziło pozostałych domowników w zakłopotanie i zdezorientowanie. Spoglądali na siebie nie bardzo wiedząc, co dalej robić. Porozmawiać z nim czy lepiej zostawić go w spokoju, by ochłonął? 
Jego brat nie zastanawiał się nad tym i poszedł sprawdzić, co tym razem go ugryzło. Jak każdy człowiek miewał różne humorki, ale ostatnio ciągle łaził wyszczerzony, więc tym bardziej jego zachowanie zaskoczyło wszystkich obecnych. 
- Rozumiem, że ostatnio mieliśmy mały spór, ale może wyjaśnisz mi, co ci się stało? - zapytał, wpadając bez pukania do jego pokoju. - Kuba?
- Zerwała ze mną.
Trzy gorzkie słowa, które paliły jego gardło i z trudem wydostały się na zewnątrz. Jakub patrzył beznamiętnie w sufit, czekając na jakiś odzew ze strony Maćka, który był w lekkim szoku. Spodziewał się wszystkiego: popsutych skoków na treningu, ochrzanu od trenera, lecz w życiu nie pomyślałby o tym, że Eliza z nim zerwie, zwłaszcza że od kiedy się pogodzili byli praktycznie nierozłączni. Co rusz któreś z nich kursowało między Zakopanem a Krakowem, żeby się spotkać choćby na godzinę lub dwie. 
- Czekała na mnie pod skocznią. Ucieszyłem się jak kretyn i nawet pozwolili mi skończyć trochę wcześniej niż reszta - opowiadał. Po raz pierwszy od dawna zwierzał się Mańkowi ze swoich problemów, więc czuł się niezręcznie. - Naprawdę nie rozumiem, dlaczego to zrobiła. Nawet nie potrafiła mi powiedzieć, dlaczego to robi.
- Przykro mi, stary. 
Maciek zauważył, że Kuba nie jest skory do dalszej rozmowy, więc poszedł do siebie i od razu chwycił za telefon. 
Jeden sygnał, drugi, trzeci, czwarty...
- Halo?
- Musimy się spotkać, natychmiast.

 *

Przeszłości nie da się wymazać, nawet gdybyśmy się starali ze wszystkich sił. Ona będzie co jakiś czas powracać, w mniejszym lub większym stopniu, a nam nie pozostaje nic innego jak zmierzenie się z jej demonami. Często bywa tak, że nie jesteśmy na to gotowi. Przytłaczające złe wspomnienia nie są niczym przyjemnym i nie każdy potrafi się z nimi uporać. 
Tak też było z Elizą. Kompletnie się nie spodziewała, że przeszłość zapuka do jej drzwi, chcąc przysporzyć jej kłopotów. Zamknęła ten rozdział za sobą już dawno, lecz ta osoba nie uczyniła tego samego. Najgorsze było to, że była w tym wszystkim sama. Nie miała obok siebie nikogo, kto mógłby ją w tej chwili przytulić, wesprzeć i powiedzieć "wszystko będzie dobrze".
Siedziała w pustym mieszkaniu, upijając się winem, nie dbając w tej chwili o nic. Raniła każdą osobę, na której jej zależało, ale - mimo, iż wydaje się to absurdalne - robiła to dla ich dobra.
Pukanie do drzwi. Nie zamierzała otwierać, bo nie chciała ryzykować kolejnym spotkaniem z owym osobnikiem. Ktoś jednak nie dawał za wygraną, co tylko ją zdenerwowało. A niech to szlag! Odstawiła butelkę na blat, po czym poszła otworzyć.
- Ewka? Co ty tu robisz? - wymamrotała zaskoczona Liz i wpuściła blondynkę do środka. - Nie jestem w nastroju na babskie pogawędki.
- Dobrze. Ja będę mówić, a ty słuchać - rzekła stanowczym głosem i wskazała ręką szatynce, by usiadła na kanapie. - Co ty odwalasz? Zerwałaś z Kubą, rozpieprzyłaś przyjaźń z Maćkiem, olewasz moje telefony, za to urządziłaś sobie małą libację w mieszkaniu! Dziewczyno, co się z tobą dzieje?
- Ewa, ja... Nie mogę, nie mogę, po prostu nie mogę! - krzyknęła bezradnie i schowała twarz w dłoniach. - Zrozum mnie, tak jest lepiej.
- Dla kogo? Bo na pewno nie dla nas.
- Proszę tylko o zrozumienie. 
- Nie potrafię zrozumieć, przepraszam. Albo nie, nie przepraszam, dlaczego bym miała to robić? 
Eliza nigdy nie widziała Ewki tak nakręconej. Wiedziała, że jest zdolna zrobić dla przyjaciół wszystko, mimo to nie spodziewała się czegoś takiego.
- Okej, wszystko ci powiem. Obiecaj mi jedno: to zostanie między nami, dobrze? Przynajmniej na razie tak musi być.
Pani fotograf niechętnie przystała na taki układ, lecz im dalej Eliza zagłębiała się w swoją historię, tym łatwiej było jej zaakceptować ich sekret.

*

Następnym punktem w Pucharze Świata było norweskie Lillehammer, gdzie po raz pierwszy w historii Polska wzięła udział w konkursie mieszanym. Nikt nie oczekiwał niczego spektakularnego, to też nic takiego się nie wydarzyło, bowiem skoki naszych reprezentantów dały nam ostatnie miejsce. Pierwszy konkurs indywidualny,  na skoczniach K90, można uznać jako całkiem udany, choć pozostawał niedosyt. Podczas tych zawodów udało się zapunktować jedynie Maćkowi, Piotrkowi i Kamilowi, reszcie pozostawało trzymanie kciuków, by w drugiej seriach udało się kolegom polecieć jak najdalej. Ale jak to mówią - jutro też jest dzień, więc walka trwa, gdyż jutro czekała na nich skocznia Lysgaardsbakken.
Kot i Żyła siedzieli w swoim hotelowym pokoju, żartując i rozmawiając na temat konkursów, gdy nagle do pokoju wpadł Stoch, a zaraz za nim reszta ferajny. Uśmiechali się od ucha do ucha, zaś wzrok wszystkich zwrócony był w stronę Macieja.
- Mamy dla ciebie niespodziankę! - krzyknął Dawid, nie mogąc się dłużej powstrzymać.
Maniek spojrzał na nich jak na wariatów, myśląc, że stroją sobie z niego żarty. Po ich namowach zwlókł się z łóżka i wyszedł na korytarz, gdzie czekała na niego owa niespodzianka. 
- Cześć, Maciuś. Możemy pogadać?

* * *

Po wielu tygodniach czekania - nareszcie Igrzyska! Po treningach jestem dobrej myśli, aczkolwiek martwię się o Piotrka. Za to pozostali dają ognia i chyba już nikt nie ma wątpliwości, dlaczego to Dejvi jest w Soczi. ;) 
A teraz wracając do opowiadania, pytanie z czystej ciekawości - wolicie Elizę z Kubą czy Maćkiem? ;) 
I po raz kolejny dziękuję za komentarze, jesteście wspaniali. ♥

sobota, 1 lutego 2014

Rozdział 5.

Pchnęła drzwi z impetem i wyszła na zewnątrz. Rozejrzała się dookoła i spostrzegła postać stojącą do niej tyłem i opartą o murek. Powolnym krokiem zbliżała się do niego, choć w gruncie rzeczy to miała ochotę zrobić w tył zwrot i zniknąć. Zdawała sobie sprawę, że to nie było najlepsze rozwiązanie, lecz na razie nie mogła zrobić innego. Wszystko komplikowało się z każdym dniem i nie radziła sobie z tym. 
- Cześć - przywitała się, starając brzmieć naturalnie.
Spojrzała w dół i zobaczyła dziesiątki samochodów jadących w różne strony świata, ludzi spieszących się na autobus, niewielką grupkę gołębi wyjadających obwarzanka, którego upuścił jakiś dzieciak. Tyle różnych dźwięków dochodziło do jej uszu poza jednym, tym najważniejszym - dźwiękiem jego głosu. Milczał jak zaklęty, wzrok miał utkwiony gdzieś hen daleko, zaś jego twarz nie wyrażała żadnych emocji. 
Domyślał się, że ta rozmowa nie będzie należeć do przyjemnych, dlatego chciał ją jakoś odwlec. Zerknął na nią kątem oka. Była spięta i zdenerwowana, jednocześnie biło od niej to przyjemne ciepło, do którego zawsze lgnął. Westchnął ciężko, po czym rzekł:
- Zniosę wszystko.
Wzdrygnęła się, słysząc te słowa. Odwróciła głowę w jego stronę i ich oczy się spotkały. Trwało to zaledwie kilkanaście sekund, ale miała wrażenie, jakby właśnie w tym momencie czas się zatrzymał. Jakby niczego nie było, tylko oni sami. 
- Musimy ograniczyć kontakty.
Chciał, żeby żartowała, jednakże mówiła z taką powagą, jakiej nigdy dotąd u niej nie widział. 
- Dlaczego? - zapytał z wyrzutem. - Zrobiłem coś nie tak?
- Nie mogę o tym mówić - odparła i przeniosła wzrok na czubki swoich butów. Nie mogła znieść tych jego smutnych i zawiedzionych oczu. - Przepraszam, Maciuś.
- Nie chcę twoich przeprosin.
Oboje zamilkli, nie wiedząc co powiedzieć, jak się zachować. Najlepiej byłoby odejść. Ale przecież to nie był koniec, to było... zawieszenie? Ale czy można mówić o zawieszeniu przyjaźni? Nie. W przypadku skoczka to było nie do przyjęcia. Tracił ją, znowu się oddalała. Stała obok, mógł ją dotknąć, przytulić, jednak nic by nie poczuł, bo ciałem była razem z nim na dachu jednej z krakowskich galerii handlowych, zaś duszą i sercem trwała przy jego bracie. 
- Ewa mi wszystko powiedziała - odezwała się nagle, przerywając niezręczną ciszę między nimi. - Czemu nic nie wspomniałeś o tym, że się zakochałeś?
- A obchodzi cię to? - prychnął i uśmiechnął się kpiąco. Musiał zachować pozory, aczkolwiek był bliski wybuchnięcia i wykrzyczenia jak bardzo chce, by była jego. - Poza tym... ja się dla niej nie liczę, więc nie ma o czym mówić.
- Jesteś wspaniałym facetem, może ona potrzebuje czasu?
Pokręcił głową z niedowierzaniem. Gdybyś wiedziała...
- Może. Nieważne - burknął nieco rozżalony. - No więc... do zobaczenia?
- Tak, do zobaczenia.
Pocałowała go w policzek i uniosła lekko kąciki ku górze. Chwilę później Maciek był sam, ze swoim roztrzaskanym o ziemię sercem i milionem myśli tworzących niezły bałagan. Zacisnął pięści, po czym szybkim krokiem ruszył na parking, gdzie znajdował się jego samochód.

*

Setki pytań bez odpowiedzi, których Eliza nie raczyła mu udzielić. Sądził, że znają się na tyle długo i dobrze, by móc powiedzieć sobie nawet najgorszą prawdę. Najwyraźniej się mylił w tej kwestii. Mimo tego nie zamierzał się poddać i musiał dowiedzieć się, o co tak naprawdę chodzi. W tym celu zamiast do rodzinnego Zakopanego, udał się do Zębu z nadzieją, że Ewa mu pomoże. Zadzwonił dzwonkiem i czekał aż ktoś pofatyguje się, żeby mu otworzyć. W drzwiach stanął zaskoczony przyjazdem Macieja Kamil. Lider kadry skoczków wpuścił młodszego kolegę do środka, po czym zaprowadził Kota do pokoju, w którym przebywała Ewa. Blondynka siedziała przy biurku, przeglądając zdjęcia na laptopie. Stoch chrząknął znacząco, chcąc zwrócić uwagę swojej zapracowanej partnerki. Oderwała wzrok od komputera i przeniosła go na swojego ukochanego, stojącego obok Mańka.
- Zostaw nas samych - zwróciła się do Kamila. Ten tylko uśmiechnął się do nich i wyszedł. - Co cię do mnie sprowadza?
- Dobrze wiesz co - powiedział stanowczym i pewnym siebie głosem. - Czemu Eliza zerwała ze mną kontakt?
- Co zrobiła? - Ewa była w szoku. Co tym razem odwaliło Kalinowskiej? - Maciek, ja nie mam bladego pojęcia, o co chodzi. 
Na jej twarzy malowało się zdziwienie i z przykrością przyznał, że teraz to nawet Stochowa mu nie pomoże. Opadł bezradnie na jeden z foteli znajdujących się w pomieszczeniu i schował twarz w dłoniach. Co takiego zrobił, że Eliza się od niego odwróciła? Usilnie próbował sobie przypomnieć, czy podczas ich poprzednich rozmów wypalił jakimś głupim tekstem, którym mógłby ją urazić. Bez skutku. Przecież gdyby faktycznie powiedział coś nie tak, to czy mogło to być powodem dla którego Liz podjęła taką decyzję?
- Maciek, spróbuję z nią pogadać i jeśli się czegoś dowiem, to dam ci znać, okej? - zaproponowała Ewa. On jednak podniósł tylko głowę i uśmiechnął się blado. Ten smutek... W nim kryło się coś więcej niż można by przypuszczać. - Maciek?
- Hm?
- Kochasz ją, prawda? Nie jak przyjaciółkę, siostrę czy chomika. Ty naprawdę ją kochasz.
- Skąd to wiesz?
- Takie rzeczy się widzi. Już dawno zauważyłam, że cię Amor ustrzelił - zaśmiała się. - Ale nie wiedziałam, kim jest twoja luba.
- Teraz już wiesz.
- Maciuś...
- Cholera, przestańcie tak do mnie mówić, nie mam pięciu lat! - uniósł się.
- No okej, panie Macieju "obrażony na cały świat, bo mama nie dała mi mleczka Kocie! - zadrwiła sobie. - Skup się teraz przede wszystkim na skokach. Postaraj się nie myśleć o Elizce, dobra?

Uśmiechnął się do niej z wdzięcznością i przystał na jej warunki. Pożegnał się z nią oraz Kamilem, po czym udał się do swojego auta. Tym razem już nie zamierzał zbaczać z trasy. Po wyczerpującym dniu marzył o ciepłej kąpieli i długim śnie. 

*

- Już idę, już idę, po co te nerwy! - zawołała, biegnąc do drzwi. 
Ktoś był chyba bardzo niecierpliwy, do tego miał dziwny zwyczaj składania wizyt po godzinie 21. Pociągnęła za klamkę i omal nie padła, gdy zobaczyła osobę stojącą na progu.
- Witaj, Elizo. Tęskniłaś?

* * *

Jakiż piękny dzień dzisiaj! Złoto w drużynówce, wygrana Kamila i pierwsze punkty PŚ dla Magdy Pałasz. Tylko moja Barcelona trochę zawaliła dzisiaj, ale no cóż...
Im bliżej do Igrzysk tym bardziej nie mogę się doczekać, a wy? :)
Chciałam podziękować wam za wszystkie komentarze. Nawet nie miałam pojęcia, że ktoś będzie czytać te moje wypociny. :)
Do następnego!

niedziela, 26 stycznia 2014

Rozdział 4.

Czasem przychodzi potrzeba zdystansowania się, ucieknięcia od wszelakich problemów i chęć zrelaksowania się. Może zamknięcie się w niewielkim krakowskim mieszkaniu dla niektórych może nie wydawać się czymś interesującym, ale to było jedyne czego Eliza wtedy pragnęła. Nie chciała myśleć o obrażonym Kubie,  stresujących ją studiach oraz zmartwionych rodzicach i siostrze. Weekend postanowiła spędzić w samotności - oglądając ulubione seriale, jedząc słodkości i skupiając się tylko na sobie. Po powrocie z Zębu odsunęła Facebooka i telefon na bok, nie kontaktując się z nikim. Nie poszła poprzedniego dnia na zajęcia, choć wiedziała, że to nieodpowiedzialne. Zamierzała jedynie po konkursie w Finlandii wysłać wiadomość do Maćka, bo choć te trzy dni miały być tylko dla niej - nie mogła porzucić oglądania skoków i dopingowania Polaków. Wczoraj zapomniała o tym, a była przekonana w stu procentach, że miejsce w trzeciej dziesiątce jej przyjaciela nie satysfakcjonowało.
Gdzieś w jej głowie zrodziła się myśl, że gdyby wszystko było w porządku, to siedziałaby teraz wtulona w Jakuba i nic więcej by się nie liczyło. Zachował się jak prostak, dzieciak i cham, ale uczuć nie da się wyłączyć. Niekiedy chciałaby być jak skała lub góra lodowa - nie czuć, nie myśleć, nie zastanawiać się. Wtedy byłoby łatwiej i nie wypłakiwałaby się Ewce, biadoląc jaki to Kuba bywa niedojrzały.
Siedziała z kubkiem zimnej już herbaty, owinięta kocem i zmieniała kanały, w poszukiwaniu czegoś wartego oglądania. Do konkursu zostało jeszcze kilka godzin, więc trzeba było w tym czasie znaleźć coś innego. Wtem rozległ się dzwonek. Niechętnie wstała z miejsca i poczłapała do drzwi. 
- Mama? - zdziwiła się na widok swojej rodzicielki. - Co ty tutaj robisz?
Elżbieta Kalinowska puściła pytanie córki koło uszu i wparowała do mieszkania. Widać było, że nie jest zbyt w dobrym humorze, więc podążyła za nią do pokoju, w którym sama siedziała chwilę temu. 
Była wysoką kobietą po pięćdziesiątce, pogodną, pomocną i troskliwą osobą, lecz bywała też surowa wobec swoich córek. Kiedy dziewczyny coś przeskrobały to wiedziały, że bez kary się nie obejdzie. Liz poczuła się jakby znowu miała piętnaście lat i poszła do wagary, a mama się o tym dowiedziała, dlatego przyszła na nią nakrzyczeć. 
- Możesz mi powiedzieć, co to ma znaczyć? - powiedziała, wskazując na bałagan jaki panował w pomieszczeniu. - I jak ty wyglądasz?
Eliza spojrzała na siebie. Fakt, nie prezentowała się jak modelka prosto z wybiegu - ulubione dresy, zwykła koszulka, zarzucona na ramiona bluza i do tego włosy spięte w niedbałego kucyka. Każdy na jej widok zwiałby z prędkością strusia pędziwiatra czy Roberta Kubicy.
Jej lokum wyglądało równie pięknie jak ona, ale nie dbała o to. Żyła na własną odpowiedzialność, miała przecież odpocząć, a nie zapieprzać z odkurzaczem, choć nie mogła zaprzeczyć, że małe porządki mogła zrobić, dopiero potem się wylegiwać przed telewizorem. 
- Nie odpowiedziałaś mi na moje pytanie, więc ja nie zamierzam odpowiadać na twoje - odgryzła się.
- Martwiłam się, bo nie odbierasz, nikt nie wie co się z tobą dzieje. Kuba próbował się z tobą skontaktować, Maciek to nawet z Finlandii dzwonił! - oznajmiła córce. - A ty sobie wegetujesz tutaj i wyglądasz jak menel.
Wybałuszyła gały w niedowierzaniu. Kuba dzwonił? Jej Kubuś naprawdę dzwonił do rodziców zatroskany o nią? Cholera, chyba wyrzuty sumienia się odezwały. Może nie powinna tak całkiem odcinać się od świata. Nie przewidziała tego, że to może doprowadzić do interwencji jej matki. 
Normalnie to pewnie obraziłaby się za nazwanie jej menelem, rzuciłaby wściekłym spojrzeniem i coś na to odpowiedziała, lecz zamiast tego bez słowa pognała do swojej sypialni, zostawiając zdezorientowaną panią Kalinowską samą. Po dwudziestu minutach wróciła z powrotem i wyglądała jak człowiek - z wyprostowanymi włosami, w czarnych rurkach i bordowym swetrze, który dostała od Jakuba na urodziny. 
- Jadę do Zakopanego - obwieściła z ogromnym uśmiechem na twarzy. - Obiecuję, że wpadnę jutro do was, dobrze?
- Ty i Daria kiedyś mnie wpędzicie do grobu - zażartowała i obie zaśmiały się głośno.

*

Stała z bijącym jak oszalałe sercem, wahając się czy aby na pewno dobrze zrobiła. Nie było już odwrotu i musiała się z nim zmierzyć. Byli dorosłymi ludźmi i oboje powinni się tak zachowywać. Zdenerwowana wsłuchiwała się jak ktoś zbliża się do drzwi, by po chwili otworzyć jej i wpuścić ją do środka. Tym kimś okazał się być on sam. 
- Cześć - wydusiła z siebie drżącym głosem. 
Kąciki ust Kuby uniosły się ku górze. Pociągnął ją za rękę, zamknął drzwi i zerknął na jej bladą twarzyczkę. Nachylił się, po czym pocałował ją czule, totalnie ją zaskakując. Nie mogła jednak zaprzeczyć, że cholernie jej tego brakowało i była szczęśliwa, że tym nagłym pragnieniem bliskości wszystkie kłopoty i niesnaski odeszły w niepamięć.
Zdjęła płaszcz oraz buty i we dwójkę poszli do pokoju chłopaka. Była w nim setki razy, a mimo to za każdym razem dokładnie mu się przyglądała. W oczy rzucała się gablotka, stojąca w kącie, gdzie było pełno nagród za konkursy w skokach, aczkolwiek to nie te wszystkie medale i dyplomy podobały jej się tutaj najbardziej. Ulubioną rzeczą w tym średniej wielkości pomieszczeniu była półka ze zdjęciami. Kolorowe fotografie na których znajdował się on, jego rodzice, Maciek oraz ona sama - kochała je i zawsze z chęcią się w nie wpatrywała.
- Musimy porozmawiać - odezwała się w końcu. Siedzieli na łóżku, patrząc sobie prosto w oczy i oboje dobrze wiedzieli, że to musiało nadejść. - Dlaczego taki byłeś?
- Bo... Dlatego że... Cholera - dobranie odpowiednich słów przychodziło mu z trudnością. - Byłem zazdrosny, okej? 
- Zazdrosny? O Maćka?
- Tak, o Maćka! 
- Nic z tego nie rozumiem.
- Eh, wyjaśnię ci to - westchnął. - On zawsze miał lepsze oceny, dziewczyny wolały jego, z czasem zaczęło mu iść lepiej w skokach. Podczas gdy ja wciąż nie potrafię się przebić przez konkursy Pucharu Kontynentalnego, Maciek zdobył brązowy medal Mistrzostw Świata drużynowo i regularnie zdobywa punkty w Pucharze Świata. Kiedy zobaczyłem, jak dobrze się dogadujecie, to... No sam nie wiem. Wściekłem się.
- Jej, Kubuś... Przecież ja i Maniek się przyjaźnimy, dobrze o tym wiesz - chwyciła go za rękę i uśmiechnęła się pokrzepiająco. - To ciebie kocham. 
Niczego więcej już nie chciał. Jego brat mógł nawet sobie przeskakiwać Morgensterna, Bardala czy Freunda, miał to gdzieś. Miał Elizę, więc miał wszystko.

*

Weekendu z pewnością nie mógł zaliczyć do udanych. Pierwszy konkurs w Kuusamo zakończył na 21 lokacie, za to drugi nie doszedł do skutku i został odwołany. Na dodatek ta mała sierotka gdzieś zniknęła i nikt nie wiedział, co się z nią dzieje. Nie rozumiał dlaczego przez głupotę brata się do niego nie odzywała, ale miał nadzieję, że prędko się do niego odezwie i wszystko się wyjaśni. 
- Maniek, masz minę jak niewydojona krowa.
Spojrzał na Piotrka, który bacznie mu się przyglądał. Nigdy w życiu nie zagłębiał się w to, jak wygląda twarz (a raczej gęba) niewydojonej krowy, ale domyślał się, że to ma związek z jego przygnębieniem wynikającym z nieco gorszych wyników niż w ubiegłym tygodniu oraz milczeniem ze strony Elizy. 
Wyciągnął komórkę z kieszeni i w ciągu jednej sekundy wyraz jego twarzy się zmienił. 

"Wybacz mi, Kocie, że się nie odzywałam. Wszystko jest w porządku. Porozmawiamy jak wrócisz."

* * *

Lalala, wstawiam rozdział i biegnę na skoki! 
Miałam beznadziejny tydzień, a w sumie to beznadziejne dwa tygodnie, więc przepraszam za jakość tego rozdziału.
[Edit, 26.01.2013, 15:33]: Maciej jako askowy fejm... Nie mam pytań!

poniedziałek, 13 stycznia 2014

Rozdział 3.

Eliza i Maciek spędzili razem w kawiarni kilka godzin, zaś późnym popołudniem pojechali do domu Kotów, gdzie Liz była umówiona z Kubą. Szatynka weszła do pokoju swojego chłopaka, ale nie zastała go tam. Wtem usłyszała krzyki i przekleństwa dobiegające z końca korytarza, więc postanowiła się tam udać. 
Ujrzała napierającego z całej siły na drzwi Maćka, który za nic w świecie nie chciał wypuścić Kuby z łazienki. No tak, Maniek nie byłby sobą, gdyby się nie zemścił na swoim ukochanym braciszku, który wściekły darł się na niego. Kalinowska pokręciła głową, załamując ręce, ale z doświadczenia wiedziała, że lepiej nie mieszać się w kocie psoty i sprzeczki. Poza tym ta sytuacja niezwykle ją śmieszyła, dlatego też stała z boku i przyglądała się temu. 
- Wypuść mnie albo wyważę te pieprzone drzwi!
- Rób sobie, co chcesz..
Kuba kipiał złością. Fakt - sam zrobił to samo kilka godzin temu, gdy Maciej przekręcił kluczyk w zamku i chciał wyjść, a tu niespodzianka! Nie spodziewał się, że teraz on postąpi tak samo i zamknie go w łazience. 
Nie mógł zrobić nic innego. Wziął rozbieg i zaczął biec w stronę drzwi. Nagle spostrzegł jak te się otwierają, a po chwili potyka się o nogę brata i ląduje na podłodze jak samolot na pasie startowym. Do jego uszu dobiegło rechotanie Mańka i Elizki. Poczuł się zażenowany i był jeszcze bardziej zły niż kilka minut temu, bo nie miał pojęcia, że jego ukochana tutaj była i miała niezły ubaw. 
Wkurzony podniósł się i czmychnął do swojego małego królestwa, nie mając ochoty się nikomu pokazywać na oczy. Maciek również powędrował do siebie, za to Liz uporczywie dobijała się do Kuby, lecz ten ignorował jej starania.
- Otwórz! - powtórzyła po raz kolejny w ciągu ostatnich kilku minut.
- Czego chcesz? - warknął wściekle, pojawiając się w końcu. Przeczesał dłonią mokre włosy, skrzywił się lekko i spojrzał na nią spode łba. - Myślałem, że poszliście z Mańkiem się ze mnie nabijać.
- Zachowujesz się jak dzieciak - wytknęła mu. - To naprawdę nie jest miłe.
- Droga wolna, idź do Maciusia! On przecież jest taki dorosły i dojrzały, prawda?
Bolało.
Nie rozumiała, dlaczego był dla niej taki oschły i nieprzyjemny. Jej Kubuś śmiałby się z tego, co się stało. Jej Kubuś pobiegłby do Maćka i zaczęliby się droczyć. Jej Kubuś nigdy nie odezwałby się do niej takim tonem. Jego chłodny wzrok przenikał ją dogłębnie i sprawiał, że czuła się jeszcze gorzej. 
Chwilę potem zamknął przed nią drzwi i już nie wyszedł, a ona patrzyła w podłogę, nie wiedząc co ze sobą zrobić. Najchętniej wparowałaby do pomieszczenia obok, lecz to skomplikowałoby wszystko. Ze łzami w oczach wybiegła z domu Kotów, po czym skierowała się w stronę przystanku autobusowego.

*

Atmosfera przy kolacji nie sprzyjała domownikom i czuć było napięcie na linii Maciej-Jakub. Rodzice próbowali zachęcić ich do konwersacji, ale zbywali ich krótkimi odpowiedziami, więc dali sobie spokój i jedli w ciszy. Bracia rzucali sobie złowrogie spojrzenia, nie odzywając się do siebie ani jednym słowem. 
Maniek jako pierwszy wstał od stołu, uprzątnął swoje naczynia i tyle go widzieli. Kiedy był sam mógł w końcu odpocząć i zregenerować siły przed jutrzejszym dniem, jednakże jego myśli znów skupiły się wokół szatynki.
Jak on mógł tak potraktować Elizę? - to pytanie nie dawało mu spokoju. Przecież ona nie była niczemu winna! Jego brat zachował się jak kretyn i choćby nie wiadomo jak się trudził, to nie potrafił znaleźć żadnego usprawiedliwienia dla niego.
Kalinowska samą swoją obecnością poprawiała Maćkowi humor. Nie mógł znieść tego, że taka smutna opuszczała Zakopane i wracała do Krakowa. Chciał pobiec za nią, przytulić ją i zabrać na długi spacer. Chciał powiedzieć jej, ile dla niego znaczy. Chciał wziąć ją w swoje ramiona i nie pozwolić jej odejść choćby na kilka kroków. 
Chciał, ale nie mógł. Bo pomimo kłótni między nią a Kubą, ona wciąż kochała jego brata. 

*

Siedziały na łóżku w pokoju gościnnym i piły kawę. Zamiast w swoim krakowskim mieszkaniu, to wylądowała w domu Stochów. Potrzebowała szczerej rozmowy, a żona Kamila była odpowiednią osobą. Eliza zdążyła poznać już wielu polskich skoczków i niektóre partnerki, ale to z Ewą się zaprzyjaźniła. Dzwoniły do siebie często, spotykały się i złapały bardzo dobry kontakt, więc i tym razem Liz postanowiła udać się do niej po radę w sprawie Kuby. 
- Jak się czujesz? - zapytała zmartwiona blondynka, przyglądając się siedzącej obok szatynce. 
- Już lepiej - odpowiedziała i odstawiła pusty kubek na nocny stolik. - Przepraszam, że tak niespodziewanie przyjechałam. Powinnam wcześniej zadzwonić.
- Daj spokój - Ewa uśmiechnęła się do niej. - A co do Kuby... Musisz z nim porozmawiać. To nie jest w jego zwyczaju się tak zachowywać.
- Nie mam pojęcia, co w niego wstąpiło - rzekła bezradna. - Wcześniej taki nie był przy mnie.
- Eh, a Maciek zamiast przemówić bratu do rozsądku, to chodzi z głową w chmurach. Co ta miłość robi z człowiekiem...
- Chwilka... Miłość? - zdziwiła się Liz.
- Oj, Elizka, naprawdę nie zauważyłaś? - żona mistrza świata z Val Di Fiemme zaśmiała się wesoło. - Nasz Maciek się zakochał!

* * *

Dupy ten rozdział nie urywa, ale jeśli nie dodałabym go dziś, to nie wiem kiedy bym znalazła na to czas, bo ten tydzień będzie dla mnie ciężki. 
Ostatnie dni były nieco zwariowane. Dalej mam przed oczami upadek Morgiego. Najgorsze jest to, że 3 dni przed kwalifikacjami śnił mi się upadek na skoczni. Nie miałam jednak pojęcia, kto to był, a gdy wróciłam w piątek ze szkoły, to myślałam, że zwariuję. 
Mała prośba! W miarę możliwości dodawajcie bloga do obserwowanych i jeśli to zrobicie, to powiadomcie mnie w "spam/informowani". 
Do następnego! :)

czwartek, 9 stycznia 2014

Rozdział 2.

Pierwsze zawody Pucharu Świata niespodziewanie wygrał Krzysztof Biegun, co wprawiło wszystkich w zaskoczenie. Konkurs był loterią, warunki do skakania nie pomagały, lecz Krzysiek zrobił swoje - skok o odległości 142,5 metra zapewnił mu pierwsze w karierze zwycięstwo w Pucharze Świata. Nie obyło się też bez małej afery - Gregor Schlierenzauer i Anders Bardal zrezygnowali ze swoich skoków, nie chcąc ryzykować. Zrobiło się zamieszanie, ale koniec końców konkurs zakończył się po pierwszej serii a na podium oprócz Krzyśka stanęli Andreas Wellinger i Jurij Tepes. Konkurs drużynowy, rozgrywany dzień wcześniej, również został zakończony po pierwszej serii. Polacy w składzie Stoch, Żyła, Kubacki i Biegun zajęli czwarte miejsce, co z jednej strony napawa optymizmem, patrząc na to w jakim stylu polscy skoczkowie rozpoczęli sezon rok temu, zaś z drugiej czuli lekki niedosyt, bo mieli świadomość tego, że gdyby warunki były lepsze i rozegrano drugą serię, to mogli znaleźć się na podium. 
Dosyć nieoczekiwanie Kota zabrakło w drużynówce, czego powodem było zajęcie w kwalifikacjach 32 miejsca, lecz w konkursie wywalczył szóste miejsce. Oprócz niego w dziesiątce zawodów znaleźli się Piotrek i Jasiek.
Maciek cieszył się, że Krzyśkowi udało się wygrać, choć czuł się trochę zazdrosny. Miał 22 lata i wciąż nie udało mu się stanąć nawet na podium, podczas gdy jego młodszy kolega z kadry właśnie to osiągnął. Zepchnął jednak tę myśl na bok, dochodząc do wniosku, że i jemu wkrótce się poszczęści.
Brunet pakował swoje rzeczy, gdy wtem rozległ się dźwięk komórki. Wyciągnął telefon z kieszeni i wcisnął zieloną słuchawkę.
- Maniek! - usłyszał radosny głos Kuby po drugiej stronie. - Szóste miejsce, uszanowanko!
- Dzięki - wybąkał, nie zbyt skory do rozmowy z bratem. 
Nagłe trzeszczenie tylko go zirytowało i już miał się rozłączyć, jednak kiedy usłyszał jej głos od razu zmienił zdanie.
- Cześć, Kocie! - zawołała i się zaśmiała. - I po co się stresowałeś? Wiedziałam, że będzie dobrze!
- Miałaś rację, Liz.
- Oj tam. Pamiętaj, jesteśmy umówieni na kawę. Nie wywiniesz się z tego. 
- Nie miałem nawet takiego zamiaru - odparł i uśmiechnął się pod nosem. 
- Cieszę się. A teraz muszę kończyć, bo twój głupi brat... hahaha... bo twój brat mi wbija palce w żebra! - pisnęła, niemal ogłuszając skoczka. - Kuba, przestań, rozmawiam z Maćkiem!
- Jak już będę w Polsce to zadzwonię, okej?
Między salwami śmiechu usłyszał krótkie wykrzyczane "spoko" i chwilę później rozmowa została przerwana. Miał ochotę z całej siły cisnąć urządzeniem o ścianę, choć nie było niczemu winne. 
Usiadł na hotelowym łóżku i spojrzał na wyświetlacz, a na nim wspólne zdjęcie jego z Kubą i Elizą. Wtedy było inaczej, choć powoli czuł, że ją traci na rzecz starszego brata. Nie miał pojęcia o randkach Kuby z Elizą, o tym jak świetnie się czują w swoim towarzystwie, jak powoli się w sobie zakochują. 

*

Przeklinała w myślach, że dała się namówić na ten cały melanż. Nikogo nie znała, bo nie była studentką AWF-u. Siedziała sama na podłodze w kuchni, bo kumpela kompletnie o niej zapomniała i poszła się bawić. Ona z początku też miała taki zamiar, chciała zapomnieć o przykrościach jakie spotkały ją w ostatnim czasie: wyjazd ukochanej siostry do Londynu oraz zerwanie z ówczesnym chłopakiem było dla niej niczym nóż w serce. Nie wiedziała dokąd zmierza, ani czego w tej chwili pragnie. Wiedziała jedno: nie chciała tutaj być.
- Cześć.
Podniosła głowę i jej oczom ukazał się wysoki brunet, który uśmiechał się do niej, trzymając w rękach dwie puszki z piwem. Usiadł obok niej i podał jej jedną z nich. 
- Czemu tutaj siedzisz?
- Ludzie mnie wkurwiają, muzyka jest do dupy i nie mam z kim rozmawiać - wyjaśniła, po czym wzięła łyk piwa. - A ty dlaczego nie pójdziesz do swoich ziomków?
- Jestem zmęczony ich towarzystwem - wyznał. 
Dziewczyna pokiwała głową ze zrozunieniem i o nic więcej nie pytała. 
- A tak w ogóle - odezwał się po chwili i wyciągnął do niej dłoń - to jestem Maciek.
- Eliza - uśmiechnęła się i uścisnęła jego rękę. 
Siedzieli we dwójkę, wlewając w siebie alkohol i milcząc, ale nie musieli nic mówić - dobrze było im tak, jak jest. W pewnym momencie szatynka wpadła na pomysł, lecz nie była pewna, czy powinna proponować to dopiero co poznanemu chłopakowi. To, że wyglądał sympatycznie, nie oznaczało, że nie może być zboczeńcem.
- Chcesz się stąd wyrwać? - wypaliła ni stąd ni zowąd. 
Maciek nagle ożywił się i zerknął niepewnie w stronę siedzącej obok Elizy. Przez chwilę pożałowała, że to powiedziała i już chciała się wycofywać, gdy z jego ust padło "Jasne".

*

Na myśl o tamtym wieczorze kąciki jej ust uniosły się ku górze. Nie sądziła, że znajomość ze skoczkiem przerodzi się w przyjaźń. Niestety, ostatnio nie spędzali ze sobą zbyt wiele czasu, przez wiele różnych powodów. Maniek był skupiony na treningach, zaś ona na jego starszym bracie, w którym była zakochana. Czuła się jak jakaś małolata. Najchętniej spędzałaby z Kubą każdą wolną chwilę, jednak nie mogła zaniedbywać swoich studenckich obowiązków. Z początku nie angażowała się za bardzo. Była obojętna na jego zaloty, ciągle wymigiwała się, gdy proponował jej spotkanie sam na sam. W końcu zdała sobie sprawę, jak nie w porządku zachowywała się wobec starszego z braci Kot. Gdy teraz o tym pomyślała, poczuła się jak największa idiotka na świecie. 
Siedziała przy stoliku w jednej z zakopiańskich kawiarenek, wyczekując nadejścia Maćka. Mijały kolejne minuty, a jego wciąż nie było. 
Może zapomniał? - zaczęła się zastanawiać. - Albo trening się przedłużył? Do cholery, od czego są telefony!
W tym momencie drzwi się otworzyły i do środka wpadł zdyszany skoczek. Pocałował Elizę w policzek, po czym usiadł naprzeciwko niej.
- Kuba zamknął mnie, kiedy brałem prysznic.
W pierwszym odruchu wzięła to na żarty, jednak po chwili spostrzegła, że on nie żartuję i Kuba naprawdę zamknął go w łazience. Wyobraziła sobie Maćka wrzeszczącego i wyzywającego swojego brata oraz Jakuba umierającego ze śmiechu. Na myśl o tym sama zachichotała, za co siedzący naprzeciw niej skoczek spiorunował ją wzrokiem.
- Wybacz, Kocie, ale to musiało być doprawdy komiczne - rzekła rozbawiona. - Oj, nie dąsaj się, gburku jeden!
- Nie dąsam - odparł, choć minę miał nie za wesołą. 
Eliza pokręciła głową z dezaprobatą, po czym podeszła do lady. Po kilku minutach wróciła do stolika i postawiła przed przyjacielem talerzyk z kawałkiem ciastka. Spojrzał na nie, spojrzał na Lizę, po czym zabrał się do jedzenia, czym rozbawił szatynkę.
- Trener nie byłby zadowolony, jakby mnie zobaczył.
- Za bardzo się wszystkim przejmujesz, Maniek.
- Nieprawda - oburzył się. - Po prostu... 
- Po prostu już taki jesteś. - Uśmiechnęła się szeroko i położyła dłoń na jego dłoni. - Cieszę się, że w końcu jesteśmy sami.
On też się cieszył. Nawet nie zdawała sobie sprawy, jaki był szczęśliwy, mogąc z nią tam siedzieć. Czuł się tak jak kiedyś, mieli siebie nawzajem i to im wystarczało. Nie musiał się z nią nikim dzielić. Zachowywał się jak egoista, lecz czy nie prawdą jest, że każdy zakochany chce mieć ukochaną osobę tylko dla siebie?

* * *

Hola!
Dziwnie mi było wracać do konkursu w Klingenthal, czułam się jakby to było 3 lata temu, a nie 1,5 miesiąca.  W każdym razie - kto by pomyślał, że taki nieznany nikomu Diethart wygrał TCS? :) W sumie końcowe podium było moim prawie wymarzonym, bo chciałam Kamila, Morgiego i Simiego, ale mimo wszystko - głowy do góry, niedługo konkursy w Polsce i Igrzyska! A póki co w ten weekend czekają nas loty. ;)

sobota, 4 stycznia 2014

Rozdział 1.

Wrzucał do torby ostatnie rzeczy, które będą mu potrzebne w Niemczech. Pierwszy konkurs sezonu 2013/14 miał odbyć się w Klingenthal, do którego wraz z kadrą przygotowywali się od kilku tygodni. Wierzył, że ten sezon może być jeszcze lepszy, że jego skoki mogą być jeszcze dalsze, że on może być jeszcze wyżej niż w poprzednim roku. Bez wątpienia miał za sobą najlepsze starty w swojej karierze, ale on wciąż pragnął więcej. 
Taki już był - ambitny i zdeterminowany, wiedział na co go stać, miał poczucie własnej wartości. Niestety to miało też swoje złe strony, bo często bywało tak, że za bardzo chciał, co kończyło się marnym końcowym rezultatem. Jednak nigdy się nie poddawał i dążył do upragnionego celu. 
- Spakowany? - na dźwięk jej ciepłego i troskliwego głosu aż zadrżał, mimowolnie się uśmiechając. 
- Prawie - odparł, po czym odwrócił się do niej. Zlustrował ją dokładnie wzrokiem i doszedł do wniosku, że była tak samo piękna jak zawsze. Ubrana w czarne rurki, czerwoną koszulę w kratę i z przerzuconym przez ramię warkoczem wyglądała dziewczęco i delikatnie. I taką ją uwielbiał. - Jak leci?
- W porządku - odpowiedziała i zrobiła kilka kroków w jego stronę. - Dawno nie byłam u ciebie w pokoju. 
To powiedziawszy rzuciła się ze śmiechem na jego łóżko. Czasami przypominała mu małą dziewczynkę - cieszyła się chwilą, nie martwiła się o przyszłość. Beztroski świat panny Kalinowskiej. 
Zrzucił swój bagaż na podłogę i położył się obok niej. Przez dłuższą chwilę leżeli w zupełnej ciszy, patrząc się w sufit, pogrążeni we własnych myślach.
- Mam nadzieję, że dobrze zaczniesz sezon - pierwsza przerwała milczenie. Oboje odwrócili głowy i spojrzeli na siebie. - Będę trzymać kciuki.
- Dzięki, Liz - powiedział z wdzięcznością w głosie, patrząc w lazurowe oczy szatynki. - Gdzie Kuba?
- Sama chciałabym to wiedzieć - bąknęła obojętnie. - Umówił się ze mną i nie wiadomo dokąd polazł.
"No tak, przecież gdyby był w domu, to by cię tutaj nie było" - przemknęło mu przez głowę. Kiedyś miał Elizę tylko dla siebie. Była jego przyjaciółką, podporą i powierniczką. Z czasem jednak doszedł do wniosku, że może powinien poznać ją ze swoimi znajomymi. Nie spodziewał się tylko takiego obrotu spraw. W życiu nie przypuszczał, że jego Eliza zwiąże się Kubą. Od tamtej pory już nic nie było takie jak przedtem. Zakochana po uszy dziewczyna spędzała czas ze starszym Kotem, zapominając kompletnie o Maćku, który był przy niej o wiele dłużej. Poświęciła się związkowi z Kubą, tym samym spychając przyjaźń z Maćkiem na dalszy tor. Ten jednak nie zgłaszał sprzeciwu, bo widział jaka Eliza jest szczęśliwa, więc postanowił osunąć się w cień, jednocześnie umierając z zazdrości za każdym razem, kiedy widział ich trzymających się za ręce, obściskujących czy całujących. 
Skoczek podniósł się z łóżka i powolnym krokiem podszedł do okna. Słońce powoli chowało się za horyzont, a pomarańczowa poświata dodawała zakopiańskiej panoramie uroku. 
- Wszystko w porządku? - zapytała zmartwiona, kładąc mu dłoń na ramieniu. - Maniek?
- Tak, tylko... - nie potrafił znaleźć wymówki, która wytłumaczyłaby jego dziwne zachowanie. - Stresuję się.
- Stresujesz? - zdziwiła się. - To nie w twoim stylu. Ty jesteś Maciej Kot! 
- A ty jesteś Eliza Kalinowska - odrzekł. 
"I cię kocham" - dodał w myślach. 
- Tak, to ja! - wykrzyknęła i zaśmiała się perliście. 
Niespodziewanie dziewczyna przytuliła się do Maćka, czym go zaskoczyła. Nie potrafił ukryć, że brakowało mu tej bliskości z jej strony. Objął ją czule i zaciągnął się zapachem jej ciała. Słodka woń perfum przyjemnie łaskotała jego nozdrza, przyprawiając o szybsze bicie serca. Skarcił się w myślach za to. Tak trudno było mu wyzbyć się uczuć jakie żywił do dziewczyny swojego brata, który mógł lada moment wpaść do domu i zastać ich w tym uścisku. 
- Tęsknię za tobą, Maniek - wyszeptała. - Jak wrócisz z Klingenthal to porywam cię na kawę, jasne?
Nie zdążył odpowiedzieć, bo z dołu rozniósł się głośny wrzask, zwiastujący powrót starszego z Kotów do domu. Twarz Lizy - bo tak zwykli ją nazywać przyjaciele - raptownie się rozpromieniła. Wyswobodziła się z objęć Maćka, posyłając mu przepraszające spojrzenie i zbiegła do salonu.
Kochała go. I nie mógł tego zmienić.

* * *

Dobry wieczór! :)
Zdaję sobie sprawę z tego, że długość rozdziału nie jest powalająca, ale tak będzie lepiej. Niezmiernie cieszę się, że prolog wam się spodobał, więc oby 1 również przypadła wam do gustu :). Liczę na opinie z waszej strony, bo są one dla mnie niezwykle motywujące.
Szkoda tej drugiej serii, bo zostało zaledwie 9 skoczków, lecz nie warto było ryzykować. Nienawidzę loteryjnych konkursów. Ale mimo tych wszystkich zawirowań - piękne podium! Oby w Bischoschofen warunki były lepsze.

Nadąsany zwykle Maćko się dzisiaj uśmiechał aż miło. Cud? ;)