niedziela, 26 stycznia 2014

Rozdział 4.

Czasem przychodzi potrzeba zdystansowania się, ucieknięcia od wszelakich problemów i chęć zrelaksowania się. Może zamknięcie się w niewielkim krakowskim mieszkaniu dla niektórych może nie wydawać się czymś interesującym, ale to było jedyne czego Eliza wtedy pragnęła. Nie chciała myśleć o obrażonym Kubie,  stresujących ją studiach oraz zmartwionych rodzicach i siostrze. Weekend postanowiła spędzić w samotności - oglądając ulubione seriale, jedząc słodkości i skupiając się tylko na sobie. Po powrocie z Zębu odsunęła Facebooka i telefon na bok, nie kontaktując się z nikim. Nie poszła poprzedniego dnia na zajęcia, choć wiedziała, że to nieodpowiedzialne. Zamierzała jedynie po konkursie w Finlandii wysłać wiadomość do Maćka, bo choć te trzy dni miały być tylko dla niej - nie mogła porzucić oglądania skoków i dopingowania Polaków. Wczoraj zapomniała o tym, a była przekonana w stu procentach, że miejsce w trzeciej dziesiątce jej przyjaciela nie satysfakcjonowało.
Gdzieś w jej głowie zrodziła się myśl, że gdyby wszystko było w porządku, to siedziałaby teraz wtulona w Jakuba i nic więcej by się nie liczyło. Zachował się jak prostak, dzieciak i cham, ale uczuć nie da się wyłączyć. Niekiedy chciałaby być jak skała lub góra lodowa - nie czuć, nie myśleć, nie zastanawiać się. Wtedy byłoby łatwiej i nie wypłakiwałaby się Ewce, biadoląc jaki to Kuba bywa niedojrzały.
Siedziała z kubkiem zimnej już herbaty, owinięta kocem i zmieniała kanały, w poszukiwaniu czegoś wartego oglądania. Do konkursu zostało jeszcze kilka godzin, więc trzeba było w tym czasie znaleźć coś innego. Wtem rozległ się dzwonek. Niechętnie wstała z miejsca i poczłapała do drzwi. 
- Mama? - zdziwiła się na widok swojej rodzicielki. - Co ty tutaj robisz?
Elżbieta Kalinowska puściła pytanie córki koło uszu i wparowała do mieszkania. Widać było, że nie jest zbyt w dobrym humorze, więc podążyła za nią do pokoju, w którym sama siedziała chwilę temu. 
Była wysoką kobietą po pięćdziesiątce, pogodną, pomocną i troskliwą osobą, lecz bywała też surowa wobec swoich córek. Kiedy dziewczyny coś przeskrobały to wiedziały, że bez kary się nie obejdzie. Liz poczuła się jakby znowu miała piętnaście lat i poszła do wagary, a mama się o tym dowiedziała, dlatego przyszła na nią nakrzyczeć. 
- Możesz mi powiedzieć, co to ma znaczyć? - powiedziała, wskazując na bałagan jaki panował w pomieszczeniu. - I jak ty wyglądasz?
Eliza spojrzała na siebie. Fakt, nie prezentowała się jak modelka prosto z wybiegu - ulubione dresy, zwykła koszulka, zarzucona na ramiona bluza i do tego włosy spięte w niedbałego kucyka. Każdy na jej widok zwiałby z prędkością strusia pędziwiatra czy Roberta Kubicy.
Jej lokum wyglądało równie pięknie jak ona, ale nie dbała o to. Żyła na własną odpowiedzialność, miała przecież odpocząć, a nie zapieprzać z odkurzaczem, choć nie mogła zaprzeczyć, że małe porządki mogła zrobić, dopiero potem się wylegiwać przed telewizorem. 
- Nie odpowiedziałaś mi na moje pytanie, więc ja nie zamierzam odpowiadać na twoje - odgryzła się.
- Martwiłam się, bo nie odbierasz, nikt nie wie co się z tobą dzieje. Kuba próbował się z tobą skontaktować, Maciek to nawet z Finlandii dzwonił! - oznajmiła córce. - A ty sobie wegetujesz tutaj i wyglądasz jak menel.
Wybałuszyła gały w niedowierzaniu. Kuba dzwonił? Jej Kubuś naprawdę dzwonił do rodziców zatroskany o nią? Cholera, chyba wyrzuty sumienia się odezwały. Może nie powinna tak całkiem odcinać się od świata. Nie przewidziała tego, że to może doprowadzić do interwencji jej matki. 
Normalnie to pewnie obraziłaby się za nazwanie jej menelem, rzuciłaby wściekłym spojrzeniem i coś na to odpowiedziała, lecz zamiast tego bez słowa pognała do swojej sypialni, zostawiając zdezorientowaną panią Kalinowską samą. Po dwudziestu minutach wróciła z powrotem i wyglądała jak człowiek - z wyprostowanymi włosami, w czarnych rurkach i bordowym swetrze, który dostała od Jakuba na urodziny. 
- Jadę do Zakopanego - obwieściła z ogromnym uśmiechem na twarzy. - Obiecuję, że wpadnę jutro do was, dobrze?
- Ty i Daria kiedyś mnie wpędzicie do grobu - zażartowała i obie zaśmiały się głośno.

*

Stała z bijącym jak oszalałe sercem, wahając się czy aby na pewno dobrze zrobiła. Nie było już odwrotu i musiała się z nim zmierzyć. Byli dorosłymi ludźmi i oboje powinni się tak zachowywać. Zdenerwowana wsłuchiwała się jak ktoś zbliża się do drzwi, by po chwili otworzyć jej i wpuścić ją do środka. Tym kimś okazał się być on sam. 
- Cześć - wydusiła z siebie drżącym głosem. 
Kąciki ust Kuby uniosły się ku górze. Pociągnął ją za rękę, zamknął drzwi i zerknął na jej bladą twarzyczkę. Nachylił się, po czym pocałował ją czule, totalnie ją zaskakując. Nie mogła jednak zaprzeczyć, że cholernie jej tego brakowało i była szczęśliwa, że tym nagłym pragnieniem bliskości wszystkie kłopoty i niesnaski odeszły w niepamięć.
Zdjęła płaszcz oraz buty i we dwójkę poszli do pokoju chłopaka. Była w nim setki razy, a mimo to za każdym razem dokładnie mu się przyglądała. W oczy rzucała się gablotka, stojąca w kącie, gdzie było pełno nagród za konkursy w skokach, aczkolwiek to nie te wszystkie medale i dyplomy podobały jej się tutaj najbardziej. Ulubioną rzeczą w tym średniej wielkości pomieszczeniu była półka ze zdjęciami. Kolorowe fotografie na których znajdował się on, jego rodzice, Maciek oraz ona sama - kochała je i zawsze z chęcią się w nie wpatrywała.
- Musimy porozmawiać - odezwała się w końcu. Siedzieli na łóżku, patrząc sobie prosto w oczy i oboje dobrze wiedzieli, że to musiało nadejść. - Dlaczego taki byłeś?
- Bo... Dlatego że... Cholera - dobranie odpowiednich słów przychodziło mu z trudnością. - Byłem zazdrosny, okej? 
- Zazdrosny? O Maćka?
- Tak, o Maćka! 
- Nic z tego nie rozumiem.
- Eh, wyjaśnię ci to - westchnął. - On zawsze miał lepsze oceny, dziewczyny wolały jego, z czasem zaczęło mu iść lepiej w skokach. Podczas gdy ja wciąż nie potrafię się przebić przez konkursy Pucharu Kontynentalnego, Maciek zdobył brązowy medal Mistrzostw Świata drużynowo i regularnie zdobywa punkty w Pucharze Świata. Kiedy zobaczyłem, jak dobrze się dogadujecie, to... No sam nie wiem. Wściekłem się.
- Jej, Kubuś... Przecież ja i Maniek się przyjaźnimy, dobrze o tym wiesz - chwyciła go za rękę i uśmiechnęła się pokrzepiająco. - To ciebie kocham. 
Niczego więcej już nie chciał. Jego brat mógł nawet sobie przeskakiwać Morgensterna, Bardala czy Freunda, miał to gdzieś. Miał Elizę, więc miał wszystko.

*

Weekendu z pewnością nie mógł zaliczyć do udanych. Pierwszy konkurs w Kuusamo zakończył na 21 lokacie, za to drugi nie doszedł do skutku i został odwołany. Na dodatek ta mała sierotka gdzieś zniknęła i nikt nie wiedział, co się z nią dzieje. Nie rozumiał dlaczego przez głupotę brata się do niego nie odzywała, ale miał nadzieję, że prędko się do niego odezwie i wszystko się wyjaśni. 
- Maniek, masz minę jak niewydojona krowa.
Spojrzał na Piotrka, który bacznie mu się przyglądał. Nigdy w życiu nie zagłębiał się w to, jak wygląda twarz (a raczej gęba) niewydojonej krowy, ale domyślał się, że to ma związek z jego przygnębieniem wynikającym z nieco gorszych wyników niż w ubiegłym tygodniu oraz milczeniem ze strony Elizy. 
Wyciągnął komórkę z kieszeni i w ciągu jednej sekundy wyraz jego twarzy się zmienił. 

"Wybacz mi, Kocie, że się nie odzywałam. Wszystko jest w porządku. Porozmawiamy jak wrócisz."

* * *

Lalala, wstawiam rozdział i biegnę na skoki! 
Miałam beznadziejny tydzień, a w sumie to beznadziejne dwa tygodnie, więc przepraszam za jakość tego rozdziału.
[Edit, 26.01.2013, 15:33]: Maciej jako askowy fejm... Nie mam pytań!

poniedziałek, 13 stycznia 2014

Rozdział 3.

Eliza i Maciek spędzili razem w kawiarni kilka godzin, zaś późnym popołudniem pojechali do domu Kotów, gdzie Liz była umówiona z Kubą. Szatynka weszła do pokoju swojego chłopaka, ale nie zastała go tam. Wtem usłyszała krzyki i przekleństwa dobiegające z końca korytarza, więc postanowiła się tam udać. 
Ujrzała napierającego z całej siły na drzwi Maćka, który za nic w świecie nie chciał wypuścić Kuby z łazienki. No tak, Maniek nie byłby sobą, gdyby się nie zemścił na swoim ukochanym braciszku, który wściekły darł się na niego. Kalinowska pokręciła głową, załamując ręce, ale z doświadczenia wiedziała, że lepiej nie mieszać się w kocie psoty i sprzeczki. Poza tym ta sytuacja niezwykle ją śmieszyła, dlatego też stała z boku i przyglądała się temu. 
- Wypuść mnie albo wyważę te pieprzone drzwi!
- Rób sobie, co chcesz..
Kuba kipiał złością. Fakt - sam zrobił to samo kilka godzin temu, gdy Maciej przekręcił kluczyk w zamku i chciał wyjść, a tu niespodzianka! Nie spodziewał się, że teraz on postąpi tak samo i zamknie go w łazience. 
Nie mógł zrobić nic innego. Wziął rozbieg i zaczął biec w stronę drzwi. Nagle spostrzegł jak te się otwierają, a po chwili potyka się o nogę brata i ląduje na podłodze jak samolot na pasie startowym. Do jego uszu dobiegło rechotanie Mańka i Elizki. Poczuł się zażenowany i był jeszcze bardziej zły niż kilka minut temu, bo nie miał pojęcia, że jego ukochana tutaj była i miała niezły ubaw. 
Wkurzony podniósł się i czmychnął do swojego małego królestwa, nie mając ochoty się nikomu pokazywać na oczy. Maciek również powędrował do siebie, za to Liz uporczywie dobijała się do Kuby, lecz ten ignorował jej starania.
- Otwórz! - powtórzyła po raz kolejny w ciągu ostatnich kilku minut.
- Czego chcesz? - warknął wściekle, pojawiając się w końcu. Przeczesał dłonią mokre włosy, skrzywił się lekko i spojrzał na nią spode łba. - Myślałem, że poszliście z Mańkiem się ze mnie nabijać.
- Zachowujesz się jak dzieciak - wytknęła mu. - To naprawdę nie jest miłe.
- Droga wolna, idź do Maciusia! On przecież jest taki dorosły i dojrzały, prawda?
Bolało.
Nie rozumiała, dlaczego był dla niej taki oschły i nieprzyjemny. Jej Kubuś śmiałby się z tego, co się stało. Jej Kubuś pobiegłby do Maćka i zaczęliby się droczyć. Jej Kubuś nigdy nie odezwałby się do niej takim tonem. Jego chłodny wzrok przenikał ją dogłębnie i sprawiał, że czuła się jeszcze gorzej. 
Chwilę potem zamknął przed nią drzwi i już nie wyszedł, a ona patrzyła w podłogę, nie wiedząc co ze sobą zrobić. Najchętniej wparowałaby do pomieszczenia obok, lecz to skomplikowałoby wszystko. Ze łzami w oczach wybiegła z domu Kotów, po czym skierowała się w stronę przystanku autobusowego.

*

Atmosfera przy kolacji nie sprzyjała domownikom i czuć było napięcie na linii Maciej-Jakub. Rodzice próbowali zachęcić ich do konwersacji, ale zbywali ich krótkimi odpowiedziami, więc dali sobie spokój i jedli w ciszy. Bracia rzucali sobie złowrogie spojrzenia, nie odzywając się do siebie ani jednym słowem. 
Maniek jako pierwszy wstał od stołu, uprzątnął swoje naczynia i tyle go widzieli. Kiedy był sam mógł w końcu odpocząć i zregenerować siły przed jutrzejszym dniem, jednakże jego myśli znów skupiły się wokół szatynki.
Jak on mógł tak potraktować Elizę? - to pytanie nie dawało mu spokoju. Przecież ona nie była niczemu winna! Jego brat zachował się jak kretyn i choćby nie wiadomo jak się trudził, to nie potrafił znaleźć żadnego usprawiedliwienia dla niego.
Kalinowska samą swoją obecnością poprawiała Maćkowi humor. Nie mógł znieść tego, że taka smutna opuszczała Zakopane i wracała do Krakowa. Chciał pobiec za nią, przytulić ją i zabrać na długi spacer. Chciał powiedzieć jej, ile dla niego znaczy. Chciał wziąć ją w swoje ramiona i nie pozwolić jej odejść choćby na kilka kroków. 
Chciał, ale nie mógł. Bo pomimo kłótni między nią a Kubą, ona wciąż kochała jego brata. 

*

Siedziały na łóżku w pokoju gościnnym i piły kawę. Zamiast w swoim krakowskim mieszkaniu, to wylądowała w domu Stochów. Potrzebowała szczerej rozmowy, a żona Kamila była odpowiednią osobą. Eliza zdążyła poznać już wielu polskich skoczków i niektóre partnerki, ale to z Ewą się zaprzyjaźniła. Dzwoniły do siebie często, spotykały się i złapały bardzo dobry kontakt, więc i tym razem Liz postanowiła udać się do niej po radę w sprawie Kuby. 
- Jak się czujesz? - zapytała zmartwiona blondynka, przyglądając się siedzącej obok szatynce. 
- Już lepiej - odpowiedziała i odstawiła pusty kubek na nocny stolik. - Przepraszam, że tak niespodziewanie przyjechałam. Powinnam wcześniej zadzwonić.
- Daj spokój - Ewa uśmiechnęła się do niej. - A co do Kuby... Musisz z nim porozmawiać. To nie jest w jego zwyczaju się tak zachowywać.
- Nie mam pojęcia, co w niego wstąpiło - rzekła bezradna. - Wcześniej taki nie był przy mnie.
- Eh, a Maciek zamiast przemówić bratu do rozsądku, to chodzi z głową w chmurach. Co ta miłość robi z człowiekiem...
- Chwilka... Miłość? - zdziwiła się Liz.
- Oj, Elizka, naprawdę nie zauważyłaś? - żona mistrza świata z Val Di Fiemme zaśmiała się wesoło. - Nasz Maciek się zakochał!

* * *

Dupy ten rozdział nie urywa, ale jeśli nie dodałabym go dziś, to nie wiem kiedy bym znalazła na to czas, bo ten tydzień będzie dla mnie ciężki. 
Ostatnie dni były nieco zwariowane. Dalej mam przed oczami upadek Morgiego. Najgorsze jest to, że 3 dni przed kwalifikacjami śnił mi się upadek na skoczni. Nie miałam jednak pojęcia, kto to był, a gdy wróciłam w piątek ze szkoły, to myślałam, że zwariuję. 
Mała prośba! W miarę możliwości dodawajcie bloga do obserwowanych i jeśli to zrobicie, to powiadomcie mnie w "spam/informowani". 
Do następnego! :)

czwartek, 9 stycznia 2014

Rozdział 2.

Pierwsze zawody Pucharu Świata niespodziewanie wygrał Krzysztof Biegun, co wprawiło wszystkich w zaskoczenie. Konkurs był loterią, warunki do skakania nie pomagały, lecz Krzysiek zrobił swoje - skok o odległości 142,5 metra zapewnił mu pierwsze w karierze zwycięstwo w Pucharze Świata. Nie obyło się też bez małej afery - Gregor Schlierenzauer i Anders Bardal zrezygnowali ze swoich skoków, nie chcąc ryzykować. Zrobiło się zamieszanie, ale koniec końców konkurs zakończył się po pierwszej serii a na podium oprócz Krzyśka stanęli Andreas Wellinger i Jurij Tepes. Konkurs drużynowy, rozgrywany dzień wcześniej, również został zakończony po pierwszej serii. Polacy w składzie Stoch, Żyła, Kubacki i Biegun zajęli czwarte miejsce, co z jednej strony napawa optymizmem, patrząc na to w jakim stylu polscy skoczkowie rozpoczęli sezon rok temu, zaś z drugiej czuli lekki niedosyt, bo mieli świadomość tego, że gdyby warunki były lepsze i rozegrano drugą serię, to mogli znaleźć się na podium. 
Dosyć nieoczekiwanie Kota zabrakło w drużynówce, czego powodem było zajęcie w kwalifikacjach 32 miejsca, lecz w konkursie wywalczył szóste miejsce. Oprócz niego w dziesiątce zawodów znaleźli się Piotrek i Jasiek.
Maciek cieszył się, że Krzyśkowi udało się wygrać, choć czuł się trochę zazdrosny. Miał 22 lata i wciąż nie udało mu się stanąć nawet na podium, podczas gdy jego młodszy kolega z kadry właśnie to osiągnął. Zepchnął jednak tę myśl na bok, dochodząc do wniosku, że i jemu wkrótce się poszczęści.
Brunet pakował swoje rzeczy, gdy wtem rozległ się dźwięk komórki. Wyciągnął telefon z kieszeni i wcisnął zieloną słuchawkę.
- Maniek! - usłyszał radosny głos Kuby po drugiej stronie. - Szóste miejsce, uszanowanko!
- Dzięki - wybąkał, nie zbyt skory do rozmowy z bratem. 
Nagłe trzeszczenie tylko go zirytowało i już miał się rozłączyć, jednak kiedy usłyszał jej głos od razu zmienił zdanie.
- Cześć, Kocie! - zawołała i się zaśmiała. - I po co się stresowałeś? Wiedziałam, że będzie dobrze!
- Miałaś rację, Liz.
- Oj tam. Pamiętaj, jesteśmy umówieni na kawę. Nie wywiniesz się z tego. 
- Nie miałem nawet takiego zamiaru - odparł i uśmiechnął się pod nosem. 
- Cieszę się. A teraz muszę kończyć, bo twój głupi brat... hahaha... bo twój brat mi wbija palce w żebra! - pisnęła, niemal ogłuszając skoczka. - Kuba, przestań, rozmawiam z Maćkiem!
- Jak już będę w Polsce to zadzwonię, okej?
Między salwami śmiechu usłyszał krótkie wykrzyczane "spoko" i chwilę później rozmowa została przerwana. Miał ochotę z całej siły cisnąć urządzeniem o ścianę, choć nie było niczemu winne. 
Usiadł na hotelowym łóżku i spojrzał na wyświetlacz, a na nim wspólne zdjęcie jego z Kubą i Elizą. Wtedy było inaczej, choć powoli czuł, że ją traci na rzecz starszego brata. Nie miał pojęcia o randkach Kuby z Elizą, o tym jak świetnie się czują w swoim towarzystwie, jak powoli się w sobie zakochują. 

*

Przeklinała w myślach, że dała się namówić na ten cały melanż. Nikogo nie znała, bo nie była studentką AWF-u. Siedziała sama na podłodze w kuchni, bo kumpela kompletnie o niej zapomniała i poszła się bawić. Ona z początku też miała taki zamiar, chciała zapomnieć o przykrościach jakie spotkały ją w ostatnim czasie: wyjazd ukochanej siostry do Londynu oraz zerwanie z ówczesnym chłopakiem było dla niej niczym nóż w serce. Nie wiedziała dokąd zmierza, ani czego w tej chwili pragnie. Wiedziała jedno: nie chciała tutaj być.
- Cześć.
Podniosła głowę i jej oczom ukazał się wysoki brunet, który uśmiechał się do niej, trzymając w rękach dwie puszki z piwem. Usiadł obok niej i podał jej jedną z nich. 
- Czemu tutaj siedzisz?
- Ludzie mnie wkurwiają, muzyka jest do dupy i nie mam z kim rozmawiać - wyjaśniła, po czym wzięła łyk piwa. - A ty dlaczego nie pójdziesz do swoich ziomków?
- Jestem zmęczony ich towarzystwem - wyznał. 
Dziewczyna pokiwała głową ze zrozunieniem i o nic więcej nie pytała. 
- A tak w ogóle - odezwał się po chwili i wyciągnął do niej dłoń - to jestem Maciek.
- Eliza - uśmiechnęła się i uścisnęła jego rękę. 
Siedzieli we dwójkę, wlewając w siebie alkohol i milcząc, ale nie musieli nic mówić - dobrze było im tak, jak jest. W pewnym momencie szatynka wpadła na pomysł, lecz nie była pewna, czy powinna proponować to dopiero co poznanemu chłopakowi. To, że wyglądał sympatycznie, nie oznaczało, że nie może być zboczeńcem.
- Chcesz się stąd wyrwać? - wypaliła ni stąd ni zowąd. 
Maciek nagle ożywił się i zerknął niepewnie w stronę siedzącej obok Elizy. Przez chwilę pożałowała, że to powiedziała i już chciała się wycofywać, gdy z jego ust padło "Jasne".

*

Na myśl o tamtym wieczorze kąciki jej ust uniosły się ku górze. Nie sądziła, że znajomość ze skoczkiem przerodzi się w przyjaźń. Niestety, ostatnio nie spędzali ze sobą zbyt wiele czasu, przez wiele różnych powodów. Maniek był skupiony na treningach, zaś ona na jego starszym bracie, w którym była zakochana. Czuła się jak jakaś małolata. Najchętniej spędzałaby z Kubą każdą wolną chwilę, jednak nie mogła zaniedbywać swoich studenckich obowiązków. Z początku nie angażowała się za bardzo. Była obojętna na jego zaloty, ciągle wymigiwała się, gdy proponował jej spotkanie sam na sam. W końcu zdała sobie sprawę, jak nie w porządku zachowywała się wobec starszego z braci Kot. Gdy teraz o tym pomyślała, poczuła się jak największa idiotka na świecie. 
Siedziała przy stoliku w jednej z zakopiańskich kawiarenek, wyczekując nadejścia Maćka. Mijały kolejne minuty, a jego wciąż nie było. 
Może zapomniał? - zaczęła się zastanawiać. - Albo trening się przedłużył? Do cholery, od czego są telefony!
W tym momencie drzwi się otworzyły i do środka wpadł zdyszany skoczek. Pocałował Elizę w policzek, po czym usiadł naprzeciwko niej.
- Kuba zamknął mnie, kiedy brałem prysznic.
W pierwszym odruchu wzięła to na żarty, jednak po chwili spostrzegła, że on nie żartuję i Kuba naprawdę zamknął go w łazience. Wyobraziła sobie Maćka wrzeszczącego i wyzywającego swojego brata oraz Jakuba umierającego ze śmiechu. Na myśl o tym sama zachichotała, za co siedzący naprzeciw niej skoczek spiorunował ją wzrokiem.
- Wybacz, Kocie, ale to musiało być doprawdy komiczne - rzekła rozbawiona. - Oj, nie dąsaj się, gburku jeden!
- Nie dąsam - odparł, choć minę miał nie za wesołą. 
Eliza pokręciła głową z dezaprobatą, po czym podeszła do lady. Po kilku minutach wróciła do stolika i postawiła przed przyjacielem talerzyk z kawałkiem ciastka. Spojrzał na nie, spojrzał na Lizę, po czym zabrał się do jedzenia, czym rozbawił szatynkę.
- Trener nie byłby zadowolony, jakby mnie zobaczył.
- Za bardzo się wszystkim przejmujesz, Maniek.
- Nieprawda - oburzył się. - Po prostu... 
- Po prostu już taki jesteś. - Uśmiechnęła się szeroko i położyła dłoń na jego dłoni. - Cieszę się, że w końcu jesteśmy sami.
On też się cieszył. Nawet nie zdawała sobie sprawy, jaki był szczęśliwy, mogąc z nią tam siedzieć. Czuł się tak jak kiedyś, mieli siebie nawzajem i to im wystarczało. Nie musiał się z nią nikim dzielić. Zachowywał się jak egoista, lecz czy nie prawdą jest, że każdy zakochany chce mieć ukochaną osobę tylko dla siebie?

* * *

Hola!
Dziwnie mi było wracać do konkursu w Klingenthal, czułam się jakby to było 3 lata temu, a nie 1,5 miesiąca.  W każdym razie - kto by pomyślał, że taki nieznany nikomu Diethart wygrał TCS? :) W sumie końcowe podium było moim prawie wymarzonym, bo chciałam Kamila, Morgiego i Simiego, ale mimo wszystko - głowy do góry, niedługo konkursy w Polsce i Igrzyska! A póki co w ten weekend czekają nas loty. ;)

sobota, 4 stycznia 2014

Rozdział 1.

Wrzucał do torby ostatnie rzeczy, które będą mu potrzebne w Niemczech. Pierwszy konkurs sezonu 2013/14 miał odbyć się w Klingenthal, do którego wraz z kadrą przygotowywali się od kilku tygodni. Wierzył, że ten sezon może być jeszcze lepszy, że jego skoki mogą być jeszcze dalsze, że on może być jeszcze wyżej niż w poprzednim roku. Bez wątpienia miał za sobą najlepsze starty w swojej karierze, ale on wciąż pragnął więcej. 
Taki już był - ambitny i zdeterminowany, wiedział na co go stać, miał poczucie własnej wartości. Niestety to miało też swoje złe strony, bo często bywało tak, że za bardzo chciał, co kończyło się marnym końcowym rezultatem. Jednak nigdy się nie poddawał i dążył do upragnionego celu. 
- Spakowany? - na dźwięk jej ciepłego i troskliwego głosu aż zadrżał, mimowolnie się uśmiechając. 
- Prawie - odparł, po czym odwrócił się do niej. Zlustrował ją dokładnie wzrokiem i doszedł do wniosku, że była tak samo piękna jak zawsze. Ubrana w czarne rurki, czerwoną koszulę w kratę i z przerzuconym przez ramię warkoczem wyglądała dziewczęco i delikatnie. I taką ją uwielbiał. - Jak leci?
- W porządku - odpowiedziała i zrobiła kilka kroków w jego stronę. - Dawno nie byłam u ciebie w pokoju. 
To powiedziawszy rzuciła się ze śmiechem na jego łóżko. Czasami przypominała mu małą dziewczynkę - cieszyła się chwilą, nie martwiła się o przyszłość. Beztroski świat panny Kalinowskiej. 
Zrzucił swój bagaż na podłogę i położył się obok niej. Przez dłuższą chwilę leżeli w zupełnej ciszy, patrząc się w sufit, pogrążeni we własnych myślach.
- Mam nadzieję, że dobrze zaczniesz sezon - pierwsza przerwała milczenie. Oboje odwrócili głowy i spojrzeli na siebie. - Będę trzymać kciuki.
- Dzięki, Liz - powiedział z wdzięcznością w głosie, patrząc w lazurowe oczy szatynki. - Gdzie Kuba?
- Sama chciałabym to wiedzieć - bąknęła obojętnie. - Umówił się ze mną i nie wiadomo dokąd polazł.
"No tak, przecież gdyby był w domu, to by cię tutaj nie było" - przemknęło mu przez głowę. Kiedyś miał Elizę tylko dla siebie. Była jego przyjaciółką, podporą i powierniczką. Z czasem jednak doszedł do wniosku, że może powinien poznać ją ze swoimi znajomymi. Nie spodziewał się tylko takiego obrotu spraw. W życiu nie przypuszczał, że jego Eliza zwiąże się Kubą. Od tamtej pory już nic nie było takie jak przedtem. Zakochana po uszy dziewczyna spędzała czas ze starszym Kotem, zapominając kompletnie o Maćku, który był przy niej o wiele dłużej. Poświęciła się związkowi z Kubą, tym samym spychając przyjaźń z Maćkiem na dalszy tor. Ten jednak nie zgłaszał sprzeciwu, bo widział jaka Eliza jest szczęśliwa, więc postanowił osunąć się w cień, jednocześnie umierając z zazdrości za każdym razem, kiedy widział ich trzymających się za ręce, obściskujących czy całujących. 
Skoczek podniósł się z łóżka i powolnym krokiem podszedł do okna. Słońce powoli chowało się za horyzont, a pomarańczowa poświata dodawała zakopiańskiej panoramie uroku. 
- Wszystko w porządku? - zapytała zmartwiona, kładąc mu dłoń na ramieniu. - Maniek?
- Tak, tylko... - nie potrafił znaleźć wymówki, która wytłumaczyłaby jego dziwne zachowanie. - Stresuję się.
- Stresujesz? - zdziwiła się. - To nie w twoim stylu. Ty jesteś Maciej Kot! 
- A ty jesteś Eliza Kalinowska - odrzekł. 
"I cię kocham" - dodał w myślach. 
- Tak, to ja! - wykrzyknęła i zaśmiała się perliście. 
Niespodziewanie dziewczyna przytuliła się do Maćka, czym go zaskoczyła. Nie potrafił ukryć, że brakowało mu tej bliskości z jej strony. Objął ją czule i zaciągnął się zapachem jej ciała. Słodka woń perfum przyjemnie łaskotała jego nozdrza, przyprawiając o szybsze bicie serca. Skarcił się w myślach za to. Tak trudno było mu wyzbyć się uczuć jakie żywił do dziewczyny swojego brata, który mógł lada moment wpaść do domu i zastać ich w tym uścisku. 
- Tęsknię za tobą, Maniek - wyszeptała. - Jak wrócisz z Klingenthal to porywam cię na kawę, jasne?
Nie zdążył odpowiedzieć, bo z dołu rozniósł się głośny wrzask, zwiastujący powrót starszego z Kotów do domu. Twarz Lizy - bo tak zwykli ją nazywać przyjaciele - raptownie się rozpromieniła. Wyswobodziła się z objęć Maćka, posyłając mu przepraszające spojrzenie i zbiegła do salonu.
Kochała go. I nie mógł tego zmienić.

* * *

Dobry wieczór! :)
Zdaję sobie sprawę z tego, że długość rozdziału nie jest powalająca, ale tak będzie lepiej. Niezmiernie cieszę się, że prolog wam się spodobał, więc oby 1 również przypadła wam do gustu :). Liczę na opinie z waszej strony, bo są one dla mnie niezwykle motywujące.
Szkoda tej drugiej serii, bo zostało zaledwie 9 skoczków, lecz nie warto było ryzykować. Nienawidzę loteryjnych konkursów. Ale mimo tych wszystkich zawirowań - piękne podium! Oby w Bischoschofen warunki były lepsze.

Nadąsany zwykle Maćko się dzisiaj uśmiechał aż miło. Cud? ;)

czwartek, 2 stycznia 2014

Prolog.

Siedział przy kuchennym stole, pijąc herbatę i próbując zebrać wszystkie myśli do kupy. Zbliżał się sezon i nie chciał zaprzątać sobie głowy niczym co mogłoby go rozpraszać. Problem tkwił w tym, że im bardziej starał się wyrzucić pewne sprawy z głowy, tym bardziej stawały się one intensywniejsze. Nieustannie myślał o tej niewysokiej brązowowłosej dziewczynie, zawsze szczęśliwej i radosnej. Ilekroć widział uśmiech na jej twarzy, kąciki jego ust mimowolnie podnosiły się do góry. 
Niezmąconą ciszę panującą w domu przerwał brzęk kluczy, trzaskanie drzwiami i przeplatające się śmiechy dwóch osób - dziewczyny i chłopaka. 
- Jesteś niemożliwy! - krzyknęła i zaśmiała się głośno. 
- Ale i tak mnie kochasz? - zapytał poważnym tonem, choć to nie było w jego stylu.
- Jesteś niemożliwie głupi. Oczywiście, że cię kocham - odpowiedziała.
Po chwili usłyszał jak oboje kroczą po schodach na górę, by kilka sekund później zamknąć się w pokoju chłopaka. Zazdrościł mu, tak cholernie zazdrościł mu tego, że może ją mieć, a on nie. 

* * *

O matko z ojcem, cóż ja uczyniłam?
Witam serdecznie, tym krótkim prologiem chciałam was zachęcić do czytania tego czegoś, co zrodziło mi się kilka dni temu w głowie.
Jak ktoś chce być informowany o nn - niech zostawi w komentarzu pod rozdziałem nick z Twittera, adres bloga, numer gg, cokolwiek ;)
Do następnego!