poniedziałek, 24 lutego 2014

Rozdział 8.

- Kilka lat temu ja i moja rodzina przechodziliśmy przez ciężki okres. Tata stracił pracę i wyszło na jaw kilka spraw, które przed nami zatajał. Przede wszystkim nie powiedział nam o swoich długach. Ja dopiero zaczęłam studia, pensja mamy nie wystarczała i do tego Daria wyjechała. Nie mogłam patrzeć na to, co się dzieje i pożyczyłam pieniądze od Marcina. 
- Dlaczego robiłaś z tego tajemnicę? Czemu nas okłamywałaś? - oskarżycielski ton Kuby potęgował jej poczucie winy. - Myślałem, że nam ufasz.
- Zrozumcie mnie, to jest bardziej skomplikowane - westchnęła ciężko, starając się powstrzymać łzy. - Przepraszam.
Jakub pokręcił głową rozczarowany postępowaniem Elizy. Dziewczyna spuściła głowę by uciec od oskarżycielskich spojrzeń stojących przed nią Kotów. Maciek cały czas milczał, sam nie wiedząc co o tym wszystkim myśleć. Ciszę panującą w pomieszczeniu przerwało głośne trzaśnięcie drzwiami, które sygnalizowało, że Marcin już poszedł. Jako pierwszy pokój opuścił Kuba, posyłając Elizie złowrogie spojrzenie. 
Szatynka zerknęła na Maćka, który po chwili podszedł do niej i przytulił do siebie. Gest skoczka zaskoczył Kalinowską, ale przylgnęła do niego i wtuliła się, pozwalając sobie na zmoczenie jego koszulki łzami.
- Cii, dziecino - szepnął z czułością. - Spłacisz Marcina i będzie dobrze. Pogodzisz się z Kubą, przejdzie mu.
- Maciek, ja... - głos jej się załamał. - Przespałam się z Marcinem.

*

Płatki śniegu tańczyły i wirowały na zewnątrz, by koniec końców spaść na ziemię. Z każdą minutą robiło się coraz bielej i bajeczniej, a Kraków wyglądał jak okryty białą kołderką. Wiele osób nie dostrzegało piękna tej pory roku, z utęsknieniem wyczekiwali aż w końcu będzie wiosna i będą mogli schować kurtki, czapki i szaliki z powrotem do szafy. Eliza miała na ten temat odmienne zdanie. Z uśmiechem wpatrywała się w krajobraz za oknem. Zawsze lubiła zimę i wydarzenia z nią związane: święta, skoki i zbliżające się nieubłaganie 22 urodziny. W obliczu ostatnich tygodni potrzebowała jakiejś odskoczni, jaką był wspólna podróż z rodzicami do Londynu, gdzie spędzili Boże Narodzenie z Darią, jej mężem i dwójką dziećmi.
Od wyjawienia przykrej prawdy Kuba nie chciał na nią patrzeć, ani tym bardziej rozmawiać. Maciek wrócił niedawno z Turnieju Czterech Skoczni, zbliżały się konkursy w Polsce, zaś kilka tygodni później długo wyczekiwane Igrzyska Olimpijskie. Starał się dzwonić codziennie, by spytać jak się czuje. Ale ona nie potrafiła wyznać mu całej prawdy. O wiele łatwiej było powiedzieć, że jest w porządku, niż jakby miała się rozwodzić na kilka godzin ile by dała by ktoś skonstruował wehikuł czasu. 
Leżała na łóżku, gdy usłyszała dźwięk dzwonka. Powolnym krokiem powlokła się otworzyć, choć nie była w nastroju do odwiedzin. 
- Wyciągam cię na spacer!
Ewka tryskała radością i zazdrościła jej tego. Miała u swego boku wspaniałego męża, który zrobiłby dla niej wszystko, rozwijała swoje pasje i choć czasem bywało ciężko to ona i Kamil razem z tego wychodzili. A ona? Straciła Kubę przez swoją głupotę. Przez tę durną umowę jaką zawarła z Marcinem, którego chciała już nigdy nie spotkać. Maciek spłacił znajomego Elizy z czasów licealnych, nie chcąc słyszeć o żadnym oddawaniu pieniędzy. Była niezwykle wdzięczna skoczkowi za to, co dla niej zrobił, lecz tego co się stało nie można już wymazać.
Liz dała się w końcu namówić na krótkie wyjście, skoro Ewa już pofatygowała się do Krakowa. 
- Uśmiechnij się! - zawołała blondynka i pstryknęła jej fotkę. Kalinowska z trudem powstrzymała się od komentarza, lecz zdawała sobie sprawę, że Ewa robi to po to, aby przywrócić ją do żywych. - Kochana, no nie bądź taka.
- Nie umiem inaczej - odparła z bezradnością w głosie. - Spieprzyłam wszystko.
Stochowa pociągnęła przyjaciółkę na pobliską ławkę. Eliza przeczuwała co teraz nastąpi: pouczający monolog ze strony fotografki, podczas którego Liz będzie kiwać głową ze zrozumieniem, bo blondynka będzie mieć rację, jak zwykle.
Ale ona - ku zdziwieniu brązowowłosej - tego nie zrobiła, zamiast tego wyjęła z torebki zdjęcie i jej wręczyła. Eliza wzięła od niej fotkę, nie bardzo rozumiejąc, o co w tym chodzi. Na fotce były one dwie w towarzystwie Kotów, Kamila, Piotrka, Dawida i Grześka Miętusa. Dobrze pamiętała ten dzień - to wtedy Maciek poznał ją ze swoją skoczną ferajną i ich partnerkami. Radośni, bez trosk, pełni marzeń, celów i pragnień. Tacy właśnie byli jeszcze dwa lata temu. Nic nie zapowiadało tego, że ich relacje się tak skomplikują.
- Nie chcesz tego stracić, prawda? - spytała Ewa, choć odpowiedź była jasna, więc po chwili dodała: - Zadzwoń do Kuby.
- Próbowałam, bez skutku. Nie chce ze mną gadać - powiedziała gorzko, a łza spływająca po jej policzku spadła na trzymaną w ręku fotografię. - Co mogę jeszcze zrobić?
- Walczyć.
Miała rację. Znowu.
- Dobrze, zadzwonię do niego wieczorem.
- Zuch dziewczyna - zaśmiała się Ewa. - Chodź, idziemy na kawę.
To powiedziawszy podniosły się z ławki i w o wiele lepszych humorach podążyły w kierunku krakowskiego rynku.

*

Wgapiał się w ekran komórki, wahając się czy po raz enty czy dobrze robi, ale przecież kto nie ryzykuje ten nie zyskuje, prawda? Tak więc po kilku sekundach wykręcał numer do dziewczyny, podekscytowany jak mały dzieciak przed 6 grudnia. 
- Słucham? - na dźwięk jej głosu uśmiechnął się sam do siebie. No patrz pan, zwariował!
- Cześć, Maja. Dasz się wyrwać jutro do kina? - zapytał, bojąc się odmowy z jej strony.
Cisza po drugiej stronie. Cisza, której nie mógł znieść. Cisza, która w niczym mu nie pomagała. Może ona nie chciała się z nim widzieć, a on się wygłupił? Cholera...
- Pewnie. 
Nie wierzył własnym uszom. A jednak! 
- Wpadnę po ciebie o 18, okej?
- Będę czekać z niecierpliwością.
- Ja również. Dobranoc.
- Dobranoc.
Miał ochotę wybiec przed dom i wykrzyczeć światu, jak bardzo cieszy się na spotkanie z niedawno poznaną brunetką. Jego radość przerwał dźwięk telefonu, a na wyświetlaczu pojawiło się imię "Eliza", jednakże bez wahania odrzucił połączenie, wyłączył urządzenie i schował do kieszeni dla świętego spokoju.

* * *

Ram pam pam!
Dziękuję, dziękuję, dziękuję. Wy wiecie za co. 
Zostawiam was z tym czymś powyżej, z czego jestem w miarę zadowolona.
Igrzyska były piękne, najlepsze i nie wiem, kiedy to tak szybko zleciało...
A jutro kwali, w środę konkurs, myślałam, że nie wytrzymam! :D
Dobra, nie rozwodzę się więcej, do następnego. :)

piątek, 14 lutego 2014

Rozdział 7.

- Daria!
Chyba cały hotel i pół okolicy go słyszało. Rozbawiona dziewczyna przytuliła się do skoczka, po czym pociągnęła go za sobą do pustego pokoju Kamila i Jaśka. 
- Minę miałeś bezcenną - powiedziała i się zaśmiała. - Więcej rozpaczliwych wiadomości w życiu nie widziałam! Zapchałeś mi skrzynkę e-mailową!
- Wybacz, ale to naprawdę poważna sprawa - usprawiedliwiał się. - Nie sądziłem, że z tego powodu przylecisz z Londynu do Lillehammer.
- Jeśli w grę wchodzi bezpieczeństwo mojej siorki, to poleciałabym nawet i do Kambodży.
Maciej musiał przyznać, że trochę stęsknił się za Darką. Może nie łączyła ich taka więź jak z Elizą, lecz z pewnością mógł na nią liczyć, gdy wpadł w tarapaty. Tak miało być i tym razem, dlatego też zaczął opowiadać o "misji", jaką starsza Kalinowska miała wypełnić.

*

Po powrocie z zajęć natychmiast pomaszerowała do sypialni z zamiarem odespania ostatnich bezsennych nocy. Niestety, zamiast odpłynąć do krainy Morfeusza, tuliła głowę do poduszki i pozwoliła łzom płynąć po jej policzkach. Małe kropelki spadały na poduszkę, mocząc materiał poszewki i zostawiając kilka maleńkich plamek. Czuła się bezsilna i samotna, przytłoczyło ją to wszystko, lecz tak musiało być, przynajmniej na razie. Po tym jak wygadała się Ewie miała nadzieję, że żona Stocha wymyśli coś i pomoże jej się z tego wyplątać. Nie wyobrażała sobie, że mogłaby stracić Kubę i Maćka, byli dla niej zbyt ważni. Wiedziała, że musi walczyć i robiła to każdego dnia. Bo w życiu nic nie przychodzi łatwo, nie od razu ktoś zostaje mistrzem i trzeba ciężko pracować. Niekiedy zdarzało się, że harowanie jak wół nie przynosiło efektów lub były one marne. Tym razem tak być nie mogło. Postawiła sobie jasny cel: musi pokonać przeszkody jakie stanęły na jej drodze, a następnie wrócić do normalnego funkcjonowania. Nagle usłyszała jak drzwi do mieszkania się otwierają i ktoś wchodzi do mieszkania. Przestraszona podniosła się z łóżka, po czym skierowała się do kuchni.
- Cześć młoda.
Daria wyjęła dwa kubki z szafki, by po chwili wrzucić do nich torebki z herbatą. Nieco oszołomiona Eliza przyglądała się swojej o rok starszej siostrze, nie wiedząc skąd się tu wzięła, dlaczego tu jest i czemu jej nie uprzedziła. 
- Wchodzisz do mieszkania i przyprawiasz mnie o zawał, po czym pytasz, czy chcę herbaty? - oburzyła się młodsza Kalinowska. - Szczyt wszystkiego!
- Przypominam ci, że to gniazdko było kiedyś moje - odparła, uśmiechając się pod nosem. - Maciek odchodzi od zmysłów, niedługo mu wypadną wszystkie włosy z głowy, a wiadomo że łysego Mańka fanki nie będą chciały. 
- Prosiłam go, żeby na razie dał mi spokój, jaki on jest uparty! 
- Bardziej interesuje mnie powód dla którego Maciek miał się od ciebie odsunąć.
Eliza wpatrywała się w kubek, chcąc uciec od świdrującego wzroku siostry. Upiła kolejny łyk herbaty, westchnęła ciężko i spojrzała na wyraźnie zaintrygowaną Darię, której zaraz mina zrzedła.
- Marcin jest w Krakowie.

*

Życie jest jak puzzle. Przez wiele lat układamy sobie wszystko, kawałek po kawałku. Zdarza się jednak tak, że ktoś przychodzi i rozwala to, co tak długo budowaliśmy. Za nic ma nasze starania, pojawia się i niszczy z chytrym uśmieszkiem na twarzy. I wtedy trzeba zacząć od nowa. Okazuje się, że niektóre kawałki przestały pasować i już nie współgrają ze sobą tak, jak kiedyś.
Bał się. Bał się, że kawałek z Elizą przestał pasować i już nigdy nie będzie. Ich przyjaźń wisiała na włosku, a najgorsza była świadomość, że nie mógł z tym nic zrobić. Odcięła się od niego i Kuby, co wprawiło ich w smutek, lecz bardziej martwiło ich zachowanie dziewczyny. Nagle z dnia na dzień obwieściła im, że tak musi być i koniec. Zero jakichkolwiek wyjaśnień, które im się przecież należały. Na domiar złego jedno z ich kół ratunkowych - jakim miała być żona Stocha - wiedziała, co jest przyczyną tego całego zajścia, ale nic nie chciała powiedzieć. Pal licho te ich kobiece sekreciki! Trzeba było więc sięgnąć po inne koło. Tym razem na pomoc przyszła Daria, siostra Elizy, jednak ona również nie mogła pisnąć ani słóweczkiem, jedynie zapewniła braci, że Liz tego nie chciała i wkrótce im to wytłumaczy. 
Było jeszcze wcześnie, gdy Kuba jak torpeda wpadł do pokoju Maćka, który jeszcze smacznie spał. No, a przynajmniej spał, dopóki jego starszy brat nie postanowił mu zrobić pobudki. Akurat dzisiaj, kiedy nie miał treningu rano, tylko popołudniu. Jakub doprawdy nie okazywał za grosz współczucia dla niewyspanego Mańka i kazał mu się jak najszybciej ogarnąć.
- Koniec tego, jedziemy do Elizki - rzekł stanowczo i ściągnął kołdrę z Maćka. - Sznela, zbieraj się!
- Nie mów do mnie po niemiecku o godzinie 7 rano, jeśli chcesz jeszcze żyć - burknął Maniek, po czym poszedł wziąć szybki prysznic.
Sytuacja z Elizą ciążyła obu braciom, którzy przez kilka zaskakujących decyzji dziewczyny zbliżyli się do siebie i rozmawiali ze sobą częściej. Tak jak to było zanim starszy z braci Kot związał się z Kalinowską.
Maciek zjadł szybko śniadanie i dołączył do Kuby, który czekał na niego w swoim samochodzie. Chwilę później ruszyli spod domu w stronę w Krakowa. 

*

Daria i Eliza siedziały na kanapie, wgapiając się w telewizor, jednak obie nie mogły sobie znaleźć miejsca. Kiedy rozległ się dźwięk dzwonka obie jednocześnie poderwały się na równe nogi, by pobiec i otworzyć. W ostateczności starsza z sióstr pokwapiła się i pobiegła do drzwi.
- Powaliło was?! - krzyknęła na stojących na progu Maćka i Kubę. - Nie możecie teraz tu być.
Ci jednak nic sobie z tego nie zrobili i weszli do mieszkania, jakby nigdy nic. Liz spojrzała na nich przerażonym i błagalnym wzrokiem, dając im jasno do zrozumienia, że muszą stąd jak najszybciej wyjść.
- Masz nam wszystko wyjaśnić. Teraz - oznajmił ostrym tonem Jakub. 
- Chłopaki, obiecuję, że wam to wytłumaczę, ale nie dziś i na pewno nie teraz - odparła Eliza łamiącym się głosem. Wtem po raz kolejny rozległ się dźwięk dzwonka. - Cholera!
Skoczkowie spoglądali na dziewczyny, które były spanikowane. Darka pchnęła Lizę i skoczków w stroję sypialni, a sama postanowiła zmierzyć się z problemem, z jakim przyszło się zmierzyć. 
Zamknęli się w pomieszczeniu. Teraz już nie było odwrotu. Przyszedł czas prawdy.

* * *

Złote skoki, złoty bieg. Nie wiem co mogę jeszcze napisać, jestem dumna z Kamila i Justyny, wylałam wiele łez szczęścia. To coś pięknego, historia się pisała na naszych oczach.
Co do rozdziału to nie powala na kolana. Nie miałam w tym tygodniu zbyt wiele czasu, ale nie chciałam zostawiać takiej pustki, bo ferie mi się kończą i ósemkę dodam dopiero za tydzień, chyba że nauczyciele nas nie przycisną od razu.
Dziękuję, dziękuję, dziękuję za każdy komentarz, za każde słowo, za wszystko! Jesteście niesamowici. ♥

piątek, 7 lutego 2014

Rozdział 6.

Wpadł wściekły do domu, burknął coś na powitanie i zaszył się na górze. Nikt dawno nie widział go w takim stanie, co wprowadziło pozostałych domowników w zakłopotanie i zdezorientowanie. Spoglądali na siebie nie bardzo wiedząc, co dalej robić. Porozmawiać z nim czy lepiej zostawić go w spokoju, by ochłonął? 
Jego brat nie zastanawiał się nad tym i poszedł sprawdzić, co tym razem go ugryzło. Jak każdy człowiek miewał różne humorki, ale ostatnio ciągle łaził wyszczerzony, więc tym bardziej jego zachowanie zaskoczyło wszystkich obecnych. 
- Rozumiem, że ostatnio mieliśmy mały spór, ale może wyjaśnisz mi, co ci się stało? - zapytał, wpadając bez pukania do jego pokoju. - Kuba?
- Zerwała ze mną.
Trzy gorzkie słowa, które paliły jego gardło i z trudem wydostały się na zewnątrz. Jakub patrzył beznamiętnie w sufit, czekając na jakiś odzew ze strony Maćka, który był w lekkim szoku. Spodziewał się wszystkiego: popsutych skoków na treningu, ochrzanu od trenera, lecz w życiu nie pomyślałby o tym, że Eliza z nim zerwie, zwłaszcza że od kiedy się pogodzili byli praktycznie nierozłączni. Co rusz któreś z nich kursowało między Zakopanem a Krakowem, żeby się spotkać choćby na godzinę lub dwie. 
- Czekała na mnie pod skocznią. Ucieszyłem się jak kretyn i nawet pozwolili mi skończyć trochę wcześniej niż reszta - opowiadał. Po raz pierwszy od dawna zwierzał się Mańkowi ze swoich problemów, więc czuł się niezręcznie. - Naprawdę nie rozumiem, dlaczego to zrobiła. Nawet nie potrafiła mi powiedzieć, dlaczego to robi.
- Przykro mi, stary. 
Maciek zauważył, że Kuba nie jest skory do dalszej rozmowy, więc poszedł do siebie i od razu chwycił za telefon. 
Jeden sygnał, drugi, trzeci, czwarty...
- Halo?
- Musimy się spotkać, natychmiast.

 *

Przeszłości nie da się wymazać, nawet gdybyśmy się starali ze wszystkich sił. Ona będzie co jakiś czas powracać, w mniejszym lub większym stopniu, a nam nie pozostaje nic innego jak zmierzenie się z jej demonami. Często bywa tak, że nie jesteśmy na to gotowi. Przytłaczające złe wspomnienia nie są niczym przyjemnym i nie każdy potrafi się z nimi uporać. 
Tak też było z Elizą. Kompletnie się nie spodziewała, że przeszłość zapuka do jej drzwi, chcąc przysporzyć jej kłopotów. Zamknęła ten rozdział za sobą już dawno, lecz ta osoba nie uczyniła tego samego. Najgorsze było to, że była w tym wszystkim sama. Nie miała obok siebie nikogo, kto mógłby ją w tej chwili przytulić, wesprzeć i powiedzieć "wszystko będzie dobrze".
Siedziała w pustym mieszkaniu, upijając się winem, nie dbając w tej chwili o nic. Raniła każdą osobę, na której jej zależało, ale - mimo, iż wydaje się to absurdalne - robiła to dla ich dobra.
Pukanie do drzwi. Nie zamierzała otwierać, bo nie chciała ryzykować kolejnym spotkaniem z owym osobnikiem. Ktoś jednak nie dawał za wygraną, co tylko ją zdenerwowało. A niech to szlag! Odstawiła butelkę na blat, po czym poszła otworzyć.
- Ewka? Co ty tu robisz? - wymamrotała zaskoczona Liz i wpuściła blondynkę do środka. - Nie jestem w nastroju na babskie pogawędki.
- Dobrze. Ja będę mówić, a ty słuchać - rzekła stanowczym głosem i wskazała ręką szatynce, by usiadła na kanapie. - Co ty odwalasz? Zerwałaś z Kubą, rozpieprzyłaś przyjaźń z Maćkiem, olewasz moje telefony, za to urządziłaś sobie małą libację w mieszkaniu! Dziewczyno, co się z tobą dzieje?
- Ewa, ja... Nie mogę, nie mogę, po prostu nie mogę! - krzyknęła bezradnie i schowała twarz w dłoniach. - Zrozum mnie, tak jest lepiej.
- Dla kogo? Bo na pewno nie dla nas.
- Proszę tylko o zrozumienie. 
- Nie potrafię zrozumieć, przepraszam. Albo nie, nie przepraszam, dlaczego bym miała to robić? 
Eliza nigdy nie widziała Ewki tak nakręconej. Wiedziała, że jest zdolna zrobić dla przyjaciół wszystko, mimo to nie spodziewała się czegoś takiego.
- Okej, wszystko ci powiem. Obiecaj mi jedno: to zostanie między nami, dobrze? Przynajmniej na razie tak musi być.
Pani fotograf niechętnie przystała na taki układ, lecz im dalej Eliza zagłębiała się w swoją historię, tym łatwiej było jej zaakceptować ich sekret.

*

Następnym punktem w Pucharze Świata było norweskie Lillehammer, gdzie po raz pierwszy w historii Polska wzięła udział w konkursie mieszanym. Nikt nie oczekiwał niczego spektakularnego, to też nic takiego się nie wydarzyło, bowiem skoki naszych reprezentantów dały nam ostatnie miejsce. Pierwszy konkurs indywidualny,  na skoczniach K90, można uznać jako całkiem udany, choć pozostawał niedosyt. Podczas tych zawodów udało się zapunktować jedynie Maćkowi, Piotrkowi i Kamilowi, reszcie pozostawało trzymanie kciuków, by w drugiej seriach udało się kolegom polecieć jak najdalej. Ale jak to mówią - jutro też jest dzień, więc walka trwa, gdyż jutro czekała na nich skocznia Lysgaardsbakken.
Kot i Żyła siedzieli w swoim hotelowym pokoju, żartując i rozmawiając na temat konkursów, gdy nagle do pokoju wpadł Stoch, a zaraz za nim reszta ferajny. Uśmiechali się od ucha do ucha, zaś wzrok wszystkich zwrócony był w stronę Macieja.
- Mamy dla ciebie niespodziankę! - krzyknął Dawid, nie mogąc się dłużej powstrzymać.
Maniek spojrzał na nich jak na wariatów, myśląc, że stroją sobie z niego żarty. Po ich namowach zwlókł się z łóżka i wyszedł na korytarz, gdzie czekała na niego owa niespodzianka. 
- Cześć, Maciuś. Możemy pogadać?

* * *

Po wielu tygodniach czekania - nareszcie Igrzyska! Po treningach jestem dobrej myśli, aczkolwiek martwię się o Piotrka. Za to pozostali dają ognia i chyba już nikt nie ma wątpliwości, dlaczego to Dejvi jest w Soczi. ;) 
A teraz wracając do opowiadania, pytanie z czystej ciekawości - wolicie Elizę z Kubą czy Maćkiem? ;) 
I po raz kolejny dziękuję za komentarze, jesteście wspaniali. ♥

sobota, 1 lutego 2014

Rozdział 5.

Pchnęła drzwi z impetem i wyszła na zewnątrz. Rozejrzała się dookoła i spostrzegła postać stojącą do niej tyłem i opartą o murek. Powolnym krokiem zbliżała się do niego, choć w gruncie rzeczy to miała ochotę zrobić w tył zwrot i zniknąć. Zdawała sobie sprawę, że to nie było najlepsze rozwiązanie, lecz na razie nie mogła zrobić innego. Wszystko komplikowało się z każdym dniem i nie radziła sobie z tym. 
- Cześć - przywitała się, starając brzmieć naturalnie.
Spojrzała w dół i zobaczyła dziesiątki samochodów jadących w różne strony świata, ludzi spieszących się na autobus, niewielką grupkę gołębi wyjadających obwarzanka, którego upuścił jakiś dzieciak. Tyle różnych dźwięków dochodziło do jej uszu poza jednym, tym najważniejszym - dźwiękiem jego głosu. Milczał jak zaklęty, wzrok miał utkwiony gdzieś hen daleko, zaś jego twarz nie wyrażała żadnych emocji. 
Domyślał się, że ta rozmowa nie będzie należeć do przyjemnych, dlatego chciał ją jakoś odwlec. Zerknął na nią kątem oka. Była spięta i zdenerwowana, jednocześnie biło od niej to przyjemne ciepło, do którego zawsze lgnął. Westchnął ciężko, po czym rzekł:
- Zniosę wszystko.
Wzdrygnęła się, słysząc te słowa. Odwróciła głowę w jego stronę i ich oczy się spotkały. Trwało to zaledwie kilkanaście sekund, ale miała wrażenie, jakby właśnie w tym momencie czas się zatrzymał. Jakby niczego nie było, tylko oni sami. 
- Musimy ograniczyć kontakty.
Chciał, żeby żartowała, jednakże mówiła z taką powagą, jakiej nigdy dotąd u niej nie widział. 
- Dlaczego? - zapytał z wyrzutem. - Zrobiłem coś nie tak?
- Nie mogę o tym mówić - odparła i przeniosła wzrok na czubki swoich butów. Nie mogła znieść tych jego smutnych i zawiedzionych oczu. - Przepraszam, Maciuś.
- Nie chcę twoich przeprosin.
Oboje zamilkli, nie wiedząc co powiedzieć, jak się zachować. Najlepiej byłoby odejść. Ale przecież to nie był koniec, to było... zawieszenie? Ale czy można mówić o zawieszeniu przyjaźni? Nie. W przypadku skoczka to było nie do przyjęcia. Tracił ją, znowu się oddalała. Stała obok, mógł ją dotknąć, przytulić, jednak nic by nie poczuł, bo ciałem była razem z nim na dachu jednej z krakowskich galerii handlowych, zaś duszą i sercem trwała przy jego bracie. 
- Ewa mi wszystko powiedziała - odezwała się nagle, przerywając niezręczną ciszę między nimi. - Czemu nic nie wspomniałeś o tym, że się zakochałeś?
- A obchodzi cię to? - prychnął i uśmiechnął się kpiąco. Musiał zachować pozory, aczkolwiek był bliski wybuchnięcia i wykrzyczenia jak bardzo chce, by była jego. - Poza tym... ja się dla niej nie liczę, więc nie ma o czym mówić.
- Jesteś wspaniałym facetem, może ona potrzebuje czasu?
Pokręcił głową z niedowierzaniem. Gdybyś wiedziała...
- Może. Nieważne - burknął nieco rozżalony. - No więc... do zobaczenia?
- Tak, do zobaczenia.
Pocałowała go w policzek i uniosła lekko kąciki ku górze. Chwilę później Maciek był sam, ze swoim roztrzaskanym o ziemię sercem i milionem myśli tworzących niezły bałagan. Zacisnął pięści, po czym szybkim krokiem ruszył na parking, gdzie znajdował się jego samochód.

*

Setki pytań bez odpowiedzi, których Eliza nie raczyła mu udzielić. Sądził, że znają się na tyle długo i dobrze, by móc powiedzieć sobie nawet najgorszą prawdę. Najwyraźniej się mylił w tej kwestii. Mimo tego nie zamierzał się poddać i musiał dowiedzieć się, o co tak naprawdę chodzi. W tym celu zamiast do rodzinnego Zakopanego, udał się do Zębu z nadzieją, że Ewa mu pomoże. Zadzwonił dzwonkiem i czekał aż ktoś pofatyguje się, żeby mu otworzyć. W drzwiach stanął zaskoczony przyjazdem Macieja Kamil. Lider kadry skoczków wpuścił młodszego kolegę do środka, po czym zaprowadził Kota do pokoju, w którym przebywała Ewa. Blondynka siedziała przy biurku, przeglądając zdjęcia na laptopie. Stoch chrząknął znacząco, chcąc zwrócić uwagę swojej zapracowanej partnerki. Oderwała wzrok od komputera i przeniosła go na swojego ukochanego, stojącego obok Mańka.
- Zostaw nas samych - zwróciła się do Kamila. Ten tylko uśmiechnął się do nich i wyszedł. - Co cię do mnie sprowadza?
- Dobrze wiesz co - powiedział stanowczym i pewnym siebie głosem. - Czemu Eliza zerwała ze mną kontakt?
- Co zrobiła? - Ewa była w szoku. Co tym razem odwaliło Kalinowskiej? - Maciek, ja nie mam bladego pojęcia, o co chodzi. 
Na jej twarzy malowało się zdziwienie i z przykrością przyznał, że teraz to nawet Stochowa mu nie pomoże. Opadł bezradnie na jeden z foteli znajdujących się w pomieszczeniu i schował twarz w dłoniach. Co takiego zrobił, że Eliza się od niego odwróciła? Usilnie próbował sobie przypomnieć, czy podczas ich poprzednich rozmów wypalił jakimś głupim tekstem, którym mógłby ją urazić. Bez skutku. Przecież gdyby faktycznie powiedział coś nie tak, to czy mogło to być powodem dla którego Liz podjęła taką decyzję?
- Maciek, spróbuję z nią pogadać i jeśli się czegoś dowiem, to dam ci znać, okej? - zaproponowała Ewa. On jednak podniósł tylko głowę i uśmiechnął się blado. Ten smutek... W nim kryło się coś więcej niż można by przypuszczać. - Maciek?
- Hm?
- Kochasz ją, prawda? Nie jak przyjaciółkę, siostrę czy chomika. Ty naprawdę ją kochasz.
- Skąd to wiesz?
- Takie rzeczy się widzi. Już dawno zauważyłam, że cię Amor ustrzelił - zaśmiała się. - Ale nie wiedziałam, kim jest twoja luba.
- Teraz już wiesz.
- Maciuś...
- Cholera, przestańcie tak do mnie mówić, nie mam pięciu lat! - uniósł się.
- No okej, panie Macieju "obrażony na cały świat, bo mama nie dała mi mleczka Kocie! - zadrwiła sobie. - Skup się teraz przede wszystkim na skokach. Postaraj się nie myśleć o Elizce, dobra?

Uśmiechnął się do niej z wdzięcznością i przystał na jej warunki. Pożegnał się z nią oraz Kamilem, po czym udał się do swojego auta. Tym razem już nie zamierzał zbaczać z trasy. Po wyczerpującym dniu marzył o ciepłej kąpieli i długim śnie. 

*

- Już idę, już idę, po co te nerwy! - zawołała, biegnąc do drzwi. 
Ktoś był chyba bardzo niecierpliwy, do tego miał dziwny zwyczaj składania wizyt po godzinie 21. Pociągnęła za klamkę i omal nie padła, gdy zobaczyła osobę stojącą na progu.
- Witaj, Elizo. Tęskniłaś?

* * *

Jakiż piękny dzień dzisiaj! Złoto w drużynówce, wygrana Kamila i pierwsze punkty PŚ dla Magdy Pałasz. Tylko moja Barcelona trochę zawaliła dzisiaj, ale no cóż...
Im bliżej do Igrzysk tym bardziej nie mogę się doczekać, a wy? :)
Chciałam podziękować wam za wszystkie komentarze. Nawet nie miałam pojęcia, że ktoś będzie czytać te moje wypociny. :)
Do następnego!