wtorek, 1 kwietnia 2014

Epilog.

Paraliżujący strach, przeszywający od czubka głowy aż po palce.
Obawa przed odrzuceniem, zranieniem, nieodwzajemnionym uczuciem.
To jej nie dopadło. Bardziej bała się tego, że może stracić swojego przyjaciela. Z każdym dniem tęskniła za nim, jednocześnie unikając go jak ognia. 
"Poza tym... ja się dla niej nie liczę, więc nie ma o czym mówić."
Może gdyby wiedziała wcześniej, to nie krążyłaby po krakowskim parku, a siedziałaby u niego w Zakopanem i mówiła mu, jaka jest dumna z jego pierwszych występów na Igrzyskach i że za 4 lata będzie jeszcze lepiej?
Wyjęła telefon z kieszeni spodni, po czym wybrała dobrze jej znany numer. 
Jeden sygnał, drugi, trzeci...
- Słucham?
- Możemy się spotkać? Będę za dwie godziny w Zakopanem. 
- W porządku. Tam gdzie zawsze?
- Tak. Tam gdzie zawsze.

*

Siedziała przy stoliku w zakopiańskiej kawiarni, czekając na Kubę, który po chwili wpadł do środka i przywitał się z Lizą, po czym usiadł naprzeciw niej. Ten moment musiał w końcu nadejść, bo ileż można uciekać i unikać siebie nawzajem?
- Chciałbym cię przeprosić za Maję - przerwał ciszę, która zapadła między nimi. - Mówiła mi, że z tobą rozmawiała. Nie zrozum jej źle, ona jest naprawdę sympatyczną, ale nadopiekuńczą osobą.
- Rozumiem, nic się nie stało - rzekła, po czym wydała z siebie ciche westchnięcie. - Cieszę się, że w końcu możemy pogadać.
- Zachowywałem się jak smarkacz.
- Trochę.
- Już nie będę, mamo.
- Kuba... - pokręciła głową ze śmiechem, ale szybko spoważniała. - Między mną a Maćkiem do czegoś doszło.
- Wiem - odparł, bacznie ją obserwując.
- Domyśliłam się, aczkolwiek chciałam byś usłyszał to też ode mnie - wyjaśniła. - Do tego dowiedziałam się od Dawida, że... No... Pomóż!
- Liz, ja to zauważyłem już dawno. I wiem, że ty go też - powiedział z wymownym uśmiechem na twarzy. 
- Pozjadałeś wszystkie rozumy Kubusiu, hm? - wybuchnęła śmiechem, totalnie się rozluźniając. - Co to się z nami podziało?
- Nie mam bladego pojęcia - odpowiedział i też się zaśmiał. - Przepraszam cię za wszystko. Za to, że się nie odzywałem, że milczałem, że nie porozmawialiśmy o tym już dawno.
- Przepraszam, że nie powiedziałam o Marcinie wcześniej i wolałam wszystko załatwić w pojedynkę. - Zwiesiła głowę, nie mogąc znieść jego smutnego wzroku. - I przepraszam, że...
- Daj spokój, Liz. Nie wracajmy już do tego - przerwał. - Dużo się między nami wydarzyło, ale to co się stało, to się nie odstanie. Oboje musimy iść naprzód.
- Tak łatwo ci przychodzi mówienie o tym...
- Wcale nie. Poznałem Maję w naprawdę beznadziejnym dla mnie momencie. Rozstanie z tobą, coraz gorsze skoki - miałem ochotę to rzucić i mieć wszystko w dupie.
- I wtedy pojawiła się ona.
- Eliza, to nie tak, że ja o tobie zapomniałem, wręcz przeciwnie - wyznał, ujmując jej dłoń. - Gdzieś w środku nadal cię kocham, ale to już nie jest to. Poza tym... jest na świecie osoba, która zrobiłaby dla ciebie wszystko, bylebyś tylko była szczęśliwa.
- Ja się boję - powiedziała drżącym głosem. - Boję się, że coś pójdzie nie tak i nasza przyjaźń na tym ucierpi.
- Wasza przyjaźń cierpi teraz, kiedy oboje milczycie - zganił ją Kuba. - Elizka, nie zatrzymasz miłości. Tak było, jest i będzie.

*

Nacisnęła klamkę i weszła do środka z sercem walącym jak młot. Leżał na łóżku, czytając książkę i słuchając muzyki, przez co nawet nie zauważył jej przyjścia. Dopiero gdy podeszła bliżej, ściągnął słuchawki i odłożył lekturę na stolik nocny. 
- Nie spodziewałem się ciebie tutaj - powiedział, uśmiechając się lekko. - Wszystko w porządku?
- Musiałam uporządkować parę spraw - odparła, po czym usiadła obok niego. - Przepraszam - wydusiła z siebie, nie odrywając wzroku od jego oczu. 
- Za co? - zdziwił się, nic nie rozumiejąc.
- Ty się jeszcze pytasz za co? - oburzyła się. - Maciek, okłamywałam cię, unikałam, igrałam z twoimi uczuciami i zdecydowanie zbyt rzadko mówiłam ci, jaka jestem wdzięczna, że jesteś obok mnie.
- Oh - wydał z siebie zaskoczony wyznaniem przyjaciółki. - Więc już wiesz?
- Wiem.
- I?
Świat zniknął, rozpłynął się, na tę parę sekund, gdy ich usta złączyły się w czułym pocałunku. Niepotrzebne były żadne słowa czy zapewnienia - wystarczał uśmiech Elizy, który pojawił się na jej twarzy, kiedy już oderwała się od Maćka. Nic więcej.

Nie zatrzymasz miłości - ona rodzi się w nas,
Nie zatrzymasz miłości, bo miłość zatrzyma czas.

* * *

Nie, to nie jest żart na Prima Aprilis. :)
Wybaczcie, że pojawiam się po 3 tygodniach nieobecności i rozstaję się z wami z epilogiem, który mógł być lepszy, tak samo jak całe to opowiadanie. 
Chciałabym wam podziękować, że byliście tutaj i czytaliście historię Kocurów i Elizy. Gdyby nie wasze słowa i komentarze, to chyba bym tego nie skończyła.
Jeśli ktoś dalej chce czytać moje blogspotowe wypociny to zapraszam na opowiadanie o Nataszy, Kubackim i pewnym zagranicznym skoczku: wherever-you-will-go.blogspot.com :)